wtorek, 5 listopada 2013

Eleven

Szłam chwilę chodnikiem nie myśląc, w którą stronę podążam. Usłyszałam za sobą kroki i przyspieszony oddech. Nie obejrzałam się. Wiedziałam kto to był.
- Cass, proszę, zaczekaj!
Nie odezwałam się ani słowem, tylko specjalnie przyspieszyłam kroku.
- Cass...ja...przepraszam!
Dopiero kiedy szarpnął mnie za rękę i przyciągnął do siebie spojrzałam się na niego. Jego oczy były pełne smutku, nie mogłam na nie patrzeć, więc spuściłam wzrok.
- Przepraszam, zachowałem się jak tępy chuj, wybaczysz? - to mówiąc przytulił mnie mocno.
- Harry póść mnie - warknęłam ostrzegawczo. W odpowiedzi ścisnął mnie jeszcze mocniej.
- To jak będzie?
- Harry przestań, mam ciebie dość. Nie chcę cię widzieć. Przejdę do drugiego gangu, może tam odnajdę więcej zrozumienia!
- Nie gadaj bzdur. Nie zostawiłabyś nas dla niego.
- Czyżby?
W jego oczach przemknęła nuta niepewności.
- Słuchaj Cass, nie rób głupstw. Nam zależy na tobie i nie chcielibyśmy, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda. Jeśli ci tak na nim zależy, to mogę pomóc ci go szukać.
- Skoro musisz...
Rozluźnił uścisk. Wiedział już, że teraz nie ucieknę. W sumie to czasem przerażało mnie jak trafnie chłopaki potrafili odczytywać moje zachowanie.
- To gdzie idziemy?
- Emm...nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Yyyy...no to może pójdźmy najpierw na miejsce wypadku.
- No dobra... - odpowiedziałam bez entuzjazmu.
Bałam się, że nawet jeśli go znajdę, to może okazać się już za późno. Humoru nie poprawiała mi też obecność Harry'ego. Pomimo to, że znamy się od pieluchy i jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo to miałam wrażenie, że idzie ze mną tylko po to, by upewnić się, że Zayn nie żyje. Przez resztę drogi nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Kiedy dotarliśmy na miejsce wypadku wszystko było zagrodzone, więc nie mogliśmy się niczego dowiedzieć. Zza parawanu wyszedł średniego wzrostu, umundurowany blondyn. Nie widząc innej szansy otrzymania jakichkolwiek informacji poszłam do niego i spytałam:
- Co się stało, gdzie są poszkodowani, czy Zayn żyje...?
- Przepraszam, a pani to kto?
- Cassidy Tomlinson, bliska osoba dla Malika.
- Achhh to ty ze mną rozmawiałaś przez telefon?
- Komendant Dalley?
- We własnej osobie, na miejscu nie odnaleziono pani znajomego. Może powinna pani pójść do szpitala i porozmawiać z jego kolegami.
- Tak...szpital...dobrze...dziękuję, do widzenia.
Spojrzałam się na Stylesa, który do tej pory nie odezwał się ani słowem.
- No to chodźmy do tego szpitala - powiedział bez emocji.
Nie rozumiałam jak on mógł być taki obojętny, ale teraz nie to mnie najbardziej martwiło. Kiedy doszliśmy pod budynek szpitala zapytałam się czy wchodzi ze mną.
- No oczywiście, nie zostawię cię samej z nimi, jeszcze zrobiliby ci krzywdę.
- Hazz oni są ledwo żywi.
- Ale i tak cię nie zostawię - to mówiąc otworzył i przepuścił mnie w drzwiach.
Podeszłam do recepcji i zapytałam się o chłopaków z tamtego gangu. Recepcjonistka nie chętnie skierowała mnie do pokoju nr 6. Zapukałam, kiedy nie otrzymałam odpowiedzi postanowiłam, że chwilę zaczekam. Minęło 5 minut i nic się nie wydarzyło. Zapukałam ponownie, tym razem nie czekając odezwu otworzyłam drzwi. Pierwszego zobaczyłam Maxa, był w opłakanym stanie. Miałam wrażenie, że nie przeżyje tej nocy, dlatego postanowiłam, że od niego dowiem się najcenniejszych informacji, gdyż potem mogło być za późno. Podeszłam do jego łóżka i zapytałam prosto z mostu:
- Gdzie Malik?
- Nie wiem.
- A ja słyszałam, że kazał ci przekazać mi gdzie mam go szukać.
- No dobra...pojechał do Londynu załatwić kilka spraw.
- Kłamiesz - spoliczkowałam go.
- Musisz być taka uparta?
- Gdzie on jest? - powtórzyłam wkurzona.
- No dobra...pojechał dobić Kierana.
- Co?
- Pojechał...
- Wiem, ale przecież Kieran jest on niego potężniejszy, nie da mu rady.
- Eee tam gorszych się sprzątało...
Trzasnęłam drzwiami. Na korytarzu czekał na mnie Harry.
- Nad rzekę.
Znałam miejsce, w którym kończyły się sprawy z ich gangiem. Kiedyś poszłam tam za Zaynem. Wyszłam ze szpitala i skręciłam w lewo. Weszłam na chodnik i mocno przyspieszyłam kroku.
- Cass zwolnij.
- Nie. Spieszy nam się.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. Zaraz się wyszarpałam i jeszcze bardziej przyspieszyłam tempa. Teraz już truchtał nie chcąc się ode mnie zbytnio oddalić. Miałam przeczucie, że stało się coś złego. Zaczęłam biec, nie mogłam dłużej tak czekać w niepewności. Wolałam już wiedzieć, że umarł niż nie wiedzieć co się z nim stało. Po kilku chwilach kostka się skończyła i teraz biegłam po udeptanej ścieżce. Wokół rosły coraz gęstsze zarośla, które przechodziły w las. Nie mogłam oddychać, zaczęłam się dusić i kasłać, ale nie przestawałam biec. W końcu Harry pociągnął mnie do siebie tak mocno, że nie mogłam mu się wyszarpać.
- Dosyć. Musisz odpocząć. Co się odwlecze to nie ucieknie.
- Ale...Hazz...on...tam - próbowałam powiedzieć pomiędzy silnymi atakami kaszlu.
- Uspokój się. W takim stanie nic nie zdziałasz. Usiadź - wskazał głową na pień wywróconego drzewa.
Pomimo woli musiałam zaczekać, aż się uspokoi. Teraz dopiero zrozumiałam jak ważny jest czas. Gdy tylko poczułam się odrobinę lepiej wstałam i zamierzałam biec dalej, ale Hazz wziął mnie na barana z obawy o kolejny atak duszności. Zawsze podziwiałam jego siłę, ale do tej pory nie wydawała mi się ona czym nadzwyczajnym. Teraz truchtał a ja mocno się trzymałam, żeby nie spaść. Kiedy zauważyłam, że trochę zwolnił obejrzałam się dookoła.
- W lewo.
Odpowiedział mi lekkim skinieniem głowy.
- Już niedaleko. Mogę sama iść.
Ale zamiast mnie puścić tylko przyspieszył kroku. Kiedy zobaczyłam, że się zbliżamy po ciele przeszedł mnie dreszcz.
- Harry stój - nie zareagował. - HARRY STÓÓÓJ!!!
Dopiero teraz zwolnił, aż całkowicie się zatrzymał.
- Stało się coś złego? - zapytał zaniepokojony.
- Nie, wszystko w porządku. Jesteśmy już blisko.
Rozejrzałam się uważnie. Zrobiłam parę kroków w przód, po czym zagłębiłam się w zarośla. Kiedy nie usłyszałam szelestu za sobą, który powinien powodować Harry, wróciłam się.
- Nie idziesz?
- Jesteś pewna, że to tu?
- Tak.
- No więc prowadź.
Teraz już czując oddech przyjaciela na karku przedzierałam się przez coraz to gęstsze krzaki zahaczając co chwila i jakiś kolec. Nagle wyszliśmy na szeroki pas trawy, kończący się stromym brzegiem i ciemną rzeką. Pomimo, że był słoneczny, bezchmurny dzień otoczenie zdawało się bić mrokiem. Przeszłam parę kroków w lewo po czym stwierdziłam, że powinniśmy jednak iść w prawo. Ledwie przeszliśmy kilka metrów w prawo spostrzegłam, że w krzakach coś się poruszyło. Rozchyliłam ostrożnie gałęzie i myślałam, że się tam rozpłaczę. Moim oczom ukazał się Zayn w makabrycznym stanie. Uklęknęłam obok niego i sprawdziłam tętno. Było słabe, ale jednak było. Spojrzałam cała spanikowana na Harry'ego.
- Zadzwoń po karetkę, a zanim się zjawi zdążę go donieść, przed las, gdzie kończy się droga.
Trzesącymi się rękoma wyjęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie. Powiedziałam, że ranny znajduje się przed lasem Raverhood. Harry wziął Zayna i razem doszliśmy do ulicy gdzie czekali już ratownicy z pobliskiego szpitala. Wsiadłam do karetki, Harry powiedział, że idzie do domu i przyjedzie zabrać mnie ze szpitala. Drzwi od ambulansu się zamknęły, stałam w rogu i patrzyłam jak lekarze próbują przytrzymać go przy życiu. Czas tak szybko mijał, że nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy dojechaliśmy pod szpital. Jak w transie biegłam za ratownikami i Zaynem. Wkrótce dotarliśmy do sali, do której nie pozwolono mi wejść. Usiadłam na krześle pod ścianą, ukryłam twarz w dłoniach. Nagle poczułam dotyk czyiś dłoni na ramieniu podniosłam załzawioną twarz i moim oczom ukazał się.../ 30 komentarzy i kolejny rozdział. Prosimy o wyrozumiałość, mamy naprawdę dużo lekcji, a do tego dochodzą sprawy prywatne. Czasem po prostu nie dokończymy rozdziału na czas. Mamy nadzieję, że ten wam się spodobał i czekacie na kolejny :) Miłego dnia. Adminki xx.

sobota, 19 października 2013

Ten

Ze względy na za małą ilość komentarzy, rozdział pojawił się później. Nie wyrobiłyśmy również z napisaniem rozdziału. Będą pojawiały się one co 2 tygodnie. W piątki, soboty, bądź niedziele.
Następny rozdział? - 30 komentarzy.
kochamy was i dziękujemy ~ Adminki xx


*Perspektywa Cassidy*

Zamurowało mnie. Po tej informacji pojawiła się inna mniej ważna. Mianowicie było to coś o spotkaniu się królowej z kimś nieco mniej ważnym od niej. Z jednej strony nie byłam pewna tego, czy Zayn i reszta na pewno tam pojechali, bo Zayn nie chciał powiedzieć dokąd się wybiera. Mimo to coś we mnie pękło. Koniecznie musiałam się dowiedzieć co się dokładnie stało. Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do kuchni. Otwierałam każdą szafkę i szufladę po kolei w poszukiwaniu czegoś co mogło zawierać numer telefonu do Zayn'a. Jakoś po 20 minutach ciągłego szukania do ręki wpadł mi starter, bez karty, co oznaczało, że karta była w telefonie bądź leży gdzieś w domu. Nie zastanawiająć się ani chwili pobiegłam do telefonu i wpisałam numer. 1 sygnał, 2,3,4,5,6,7 "cześć tu Zayn, nie mogę teraz rozmawiać, zostaw wiadomość"
-Cholera! - powtórzyłam dzwonienie koło 3 razy. Nie odbierał. Usiadłam na podłodze. Zakryłam twarz rękami. Ciężko oddychając myślałam nad logicznym wytłumaczeniem tego zdarzenia. Jedną z najdziwniejszych rzeczy było to, że akurat w tym momencie włączyłam telewizor. Zadzwonił telefon. Rzuciłam się na niego z nadzieją, że dzwoni Zayn.
-Halo? Zayn? To Ty? Zayn?!
-Dzień dobry. Tu komendant Dalley. Z kim mam przyjemność rozmawiać?
-Cassidy, Cassidy Tomlinson.
-Przepraszam, że o to pytam, ale co pani robi w domu pana Malika?
-Eee.. ja.. - nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mogłam przecież wydać policji tego, że w sumie mnie porwał. - przyjechałam go odwiedzić. A tak w ogóle, to gdzie do cholery jest Zayn i czemu z Tobą rozmawiam?! - powiedziałam dość nerwowo, dopiero po czasie zorientowałam się, że gadałam z policjantem jak z jakimś kolegą.
-Może pani jeszcze nie wie, ale na ulicy Winchester stał się wypadek.. Samochodowy, bynajmniej tak twierdzimy. Nie żyją dwie osoby, niestety nie znane nam są ich dane. Natomiast w cięzkim stanie w szpitalu znajdują się panowie, z którymi "kumpluje się" pani znajomy. Max George, Jay McGuiness, Siva Kaneswaran, Tom Parker i Nathan Sykes. Jest tam również jeszcze jeden mężczyzna którego tożsamość dopiero ustalamy.
-A Zayn? Co z nim? Gdzie on jest? Czemu nie odbiera ode mnie telefonu?
-Pana Malika wciąż szukamy, nie wiemy gdzie się aktualnie znajduje. Pan George powiedział nam, że Malik przed wypadkiem kazał przekazać, że ma pani poszukać kluczy i wyjść z domu. Powinna wrócić pani do siebie. Klucze są, tak jak powiedział pan George "tam gdzie zawsze". Najprawdopodobniej, miał przekazać Ci to on sam, ale jako, że jest w szpitalu, przekazał to mi. Przepraszam za problem i damy pani znać jakby się coś w razie działo. Życzę dobrej nocy. Do widzenia.
-Ta, cześć. - rzuciłam oschle.
Moje życie się zawaliło. Zayn wyszedł, nie mówiąc mi dokąd się wybiera. A teraz jeszcze wypadek jego kolegów. Wzięłam klucze tak jak kazał mi Dalley, poszłam ubrać buty i chciałam już wyjść z domu, kiedy wpadłam na pomysł, żeby napisać karteczkę z informacją, co się ze mną dzieję i zostawić ją w dość widocznym miejscu. Z szafki pod mikrofalówką wyjęłam papier śniadaniowy, bo nie chciało mi się iść do góry.  Znalazłam jakiś ołówek i napisałam:

Zayn, tak jak kazałeś, wzięłam klucze i wracam do domu. 
Nie wiem co się z Tobą dzieję i przepraszam, że nie mogę Ci pomóc.
Pewnie gdy to czytasz, mnie już nie ma, jestem u chłopców. 
Dziękuję, za wszystko co dla mnie zrobiłeś, mimo tego, że w sumie zostałam porwana - zaśmiałam się sama do siebie - dobrze mnie traktowałeś, no i w ogóle.. Cóż, trzymaj się. 
Cassidy. 

Kartkę położyłam na stole, a sama wyszłam z domu zatrzaskując drzwi. Głośno wciągając powietrze zastanawiałam się, co mam zrobić. Wrócić tak po prostu do domu? Przez chwilę przeleciało mi przez myśl, bo pójść na miejsce wypadku i dowiedzieć się czegoś więcej. Przypomniałam sobie, że wciąż mam na sobie ubrania Malika, więc postanowiłam wrócić do domu, przebrać się w swoje ciuchy, porozmawiać z chłopcami i razem z nimi wybrać się na miejsce zdarzenia. Nie wiem nawet, kiedy podeszłam pod dom, stało się to strasznie szybko. Wciągnęłam sporo powietrza nosem, widząc jak moja klatka piersiowa się unosi. Wypuściłam powietrze po kilku sekundach, podniosłam dłoń, zrobiłam z niej pięść i zapukałam do drzwi.
Otworzył mi Louis.
-Cz-cześć. - powiedziałam nieśmiało.
-Cass.. Cassidy? - odpowiedział przecierając oczy ze zdziwienia.
-We własnej osobie, braciszku. - uśmiechnęłam się ciepło, po czym wpadłam w jego ramiona. Tęskniłam za nim.
-Jak się wyrwałaś? Jak od niego uciekłaś?! - zadawał mi ciągle pytania, w końcu nie wiedzialam na co odpowiedzieć.
-Po prostu wyszłam. - nieco posmutniałam, po czym ponownie podniosłam kąciki ust, udając szczęśliwą.
-Jesteś głodna? Chcesz coś do jedzenia? Wejdź! Jestem złym bratem, czemu nie wpuściłem Cię od razu, wchodź szybko. Jest zimno. Usiądź tu na kanapie, chcesz koc? Co Ci zrobić do....
-Louis! Spokojnie, nie mam pięciu lat. Poradzę sobie, dziękuję. Ale w sumie, zrób mi coś do jedzenia, a ja pójdę się przebrać. Gdzie reszta chłopaków?
-Szczerze mówiąc, nie wiem. Chyba siedzą w piwnicy, Niall kupił xboxa. - zaśmiał się.
-Tak, to wiele wyjaśnia. - rzuciłam i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej bokserkę z napisem "BAD" i czarne rurki. Szybko się przebrałam i znowu zeszłam na dół. Jedzenie było już gotowe, Louis nie wysilił się bardzo. Kanapki z szynką i serem. Nie powiem, żeby mi to nie smakowało, brakowało mi takiego jedzenia. Lou nigdy nie był wykwintnym kucharzem. Ugryzłam kawałek chleba.
-Lou?
-Słucham, Cass?
-Bo wiesz, no.. Oglądaleś ostatnio może wiadomości w telewizji?
-Haha, tak się składa.... że nie. Niall cały czas zajmuje telewizor by grać w te swoje durne gry. A czemu pytasz?
-Nic, nic. - uśmiechnęłam się - zaraz wrócę, okej? - Louis przytaknął ruchem głowy.
Zeszlam na dół do piwnicy. Rozejrzałam się, aż w końcu ujrzałam całą bandę chłopaków grających w jakieś strzelanki.
-Heeeeeeeeeeeeej! - krzyknęłam. Wszyscy równocześnie odwrócili głowy.
-Cassidy! - krzyknęli na raz.
-A wy co, wszyscy zgodnie? - zaśmiałam się.
-Kiedy wróciłaś? - zapytał Liam.
-Tak się składa, że niedawno. Jakieś.. Hm... Piętnaście minut temu?
-Nawet nie wiesz, jak się cieszymy, że jesteś! - Niall podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie.
-Stary, my też za nią tęskniliśmy, daj nam też się do niej przytulić! - zażartował Harry wyrzucając ręce w górę. Po czym podszedł do mnie, obejmując mnie. Liam powtórzył ową czynność.
-Grasz z nami? - zaproponował Niall.
-Nie raczej nie. Dziękuję, ale mam do was pewną sprawę. Możecie usiąść? - chłopcy nie odpowiedzieli, wykonali to o co ich prosiłam.
-Bo.. E.. nie wiem jak zacząć. Zayn zaginął. - powiedziałam bawiąc się włosami. - tzn, nie wiem czy zaginął.  Wyszedł z domu, a potem usłyszałam w telewizji, że jego koledzy mieli wypadek. Wszyscy są w szpitalu. Dzwonił do mnie dzisiaj Dalley... Powiedział, że szukają Zayn'a. - oczy mi się zaszkliły.
-Cassidy, wiesz, że to nie powinno nas interesować? Rywalizujemy z nimi, powinniśmy się cieszyć, że osoba z innego gangu zniknęła. No i tak własnie jest! - Krzyknął Harry uradowany, chcąc przybić piątkę Niall'owi.
-Nie masz serca, na prawdę! - odkrzyknęłam i pobiegłam do góry.
-Jesteś chory, czy jak? - powiedział Liam, uderzając Harry'ego w policzek. - ona go kocha idioto.

-Poradzę sobie bez was, zawsze sobie radziłam. - powiedziałam zakładając buty. Wykorzystując okazję, że Louis'a nie było w pobliżu, wyszłam z domu.

sobota, 5 października 2013

Nine

Cześć wszystkim! Przepraszamy za brak rozdziałów, ale spowodowane jest to brakiem weny no i szkołą.
Rozdziały powinny pojawiać się raz w tygodniu. W piątki wieczorem, bądź w soboty.  Chcecie kolejny rozdział? Wiem, że chcecie! *my skromne hahahaha* do piątku 25 komentarzy. DACIE RADĘ?
+ dodałyśmy do bloga zakładkę "informowani" prosimy o wpisanie się tam: askiem, fb, twitterem, czymkolwiek, a będziemy informowały o nowych rozdziałach.
+ możemy prosić, o dodanie bloga do obserwowanych? :)
Dziękujemy za odwiedzanie bloga i komentarze.
W szczególności dziękujemy Smanthcie ! :) 
Kochamy was. x 
~ Adminki. xx
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* perspektywa Niall'a *

Która to godzina? O to już 23?! Zasiedziałem się. Ciekawe co Cassidy napisała w liście i jak na to zareaguje Louis. No dobra, jeszcze 5 minut spacerkiem i będę w bazie to się dowiemy.
----
Otworzyłem drzwi i zaraz złapał mnie Louis. - I jak? Widziałeś się z nią? Masz jakieś wieści? Znalazłeś coś?
- Spokojnie, tak widziałem Cass, chwilę z nią pogadałem. Masz to coś dla ciebie - wyciągnąłem rękę podając kopertę.
Szybko ją rozdarł i rozłożył kartkę. Zaczął przesuwać po niej oczami.
- Może wejdziemy i przeczytasz wszystkim na głos? - zaproponowałem.
- Tak, tak - odparł zszokowany, najwidoczniej zawartością listu.
Weszliśmy do środka, zawołaliśmy resztę i usiedliśmy wszyscy w kuchni. Louis zaczął czytać:
"Kochani!
Jak już wiecie (albo i nie) jestem teraz u Zayna. To nie tak jak pewnie myślicie, nie porwał mnie. To ja weszłam na ich teren, a znacie zasady. Według nich ma prawo żądać zapłaty za wypuszczenie mnie. On chciał się ze mną przespać, ale ja się nie zgodziłam. Nie mogę narzekać, jestem pod jego opieką dzień i noc, tylko raz mnie zostawił samą na chwilę, żeby coś załatwić. Oczywiście próbowałam uciekać, ale nie udało mi się. Kiedy wyskoczyłam z okna nie wiem jak i skąd pojawił się Niall. Ja wtedy zemdlałam, ale wszystko mi opowiedział. Razem z Zaynem zanieśli mnie z powrotem do jego domu i położyli na łóżku w moim tymczasowym pokoju, a potem ocucili. Niall chciał mnie zabrać do szpitala, ale nic się nie stało, tylko trochę pobolały plecy. Zayn nie jest zły, pozwolił Niall'owi mnie odwiedzać, więc jeśli chcecie mi o czymś powiedzieć lub coś przekazać to będzie on naszym łącznikiem. Nawet nie wiecie jak się za wami stęskniłam, już nie mogę się doczekać kiedy znów się spotkamy.
Buziaki,
wasza Cassidy."
Nastała długa chwila milczenia. Louis spuścił głowę, reszta widocznie posmutniała, tylko Liam wpatrywał się we mnie wyczekująco, ale ja nic nie powiedziałem. Tomlinson z papierem w ręku odsunął krzesło, poszedł do swojego pokoju i trzasnął drzwiami. Inni zrobili tak samo, a Liam na przeleciał po mnie wzrokiem. Stałem teraz na środku kuchni zupełnie sam, nie mając pojęcia co nie tak zrobiłem. Po chwili namysłu stwierdziłem, że powinienem teraz pójść i porozmawiać z Louisem. Wszedłem do Jego pokoju bez pukania.
-Przepraszam? Lou? - powiedziałem cicho, widząc Louis'a zakrywającego twarz poduszką.
-Tak? - szybko otarł twarz poduszką i rzucił ją w kąt łóżka.
-Bo..
-Wiem Niall, mi też jest ciężko, ale słyszałeś, on dobrze ją traktuje. - delikatnie podniósł kącik ust.


-Louis, bo.. ja tam byłem wcześniej. Zanim ustaliliśmy, że tam pójdziemy. Poszedłem bez waszej wiedzy. Wiem, powinieneś mi teraz porządnie pieprznąć, ale słuchaj. Ona tęskni, fakt. Ale jej jest tam dobrze. Ona go kocha. Może ciężko Ci w to uwierzyć, ale ona naprawdę go kocha. On również darzy ją wielkim uczuciem. To jest coś w stylu zakazanej miłości, coś jak w jakimś "Amerykańskim filmie". Romeo i Julia - wersja współczesna. Ona go kocha, on kocha ją, ale nie mogą być razem, są wrogami. Cass chciałaby wrócić do domu, ale jednocześnie nie chce, bo z nim jest jej dobrze, czuje się przy nim bezpiecznie. Pomyślisz pewnie "on jest kryminalistą". Tak jest. My też jesteśmy. Cassidy jest mądrą i silną dziewczyną, poradzi sobie w każdej sytuacji, nie na darmo jest Twoim zastępcą, prawda? Ona dorasta, to było pewne, że kiedyś się od nas wyprowadzi. To jest tylko chwilowa wyprowadzka, Lou. Ona wróci i to całkiem niebawem. Pokaże mu, że nie mogą być razem i on ją wypuści, to kwestia czasu. - Louis przez cały czas nie powiedział słowa.

-Dzięki stary. Dzięki, że jesteś. - bez namysłu przytuliłem przyjaciela, wiem, że tego potrzebował. Mój uścisk nie zastępował uścisku Cassidy, ale choć w części mógł poczuć, że ma we mnie wsparcie. Wiem jak bardzo było mu to potrzebne.

*perspektywa Cassidy*

-Maaaaaaaaaaalik! Ej! Maaaaaaaaaalik! - chodziłam po domu w poszukiwaniu Zayn'a. - gdzie jesteś? Malik no!
-Po nazwisku to po pysku, mała. - powiedział Zayn podchodząc do mnie od tyłu i oplatając mi ręce w pasie.
-Ekhem.. Po pierwsze, nic mi nie zrobisz, a po drugie... JESTEŚ CHOLERA ZA BLISKO. - krzyknęłam mu prosto do ucha i wyrwałam się z jego uścisku.
-Au! - pisnął łapiąc się za ucho. Dusiłam się wprost ze śmiechu. - przeginasz, mała! - syknął i rzucił się na mnie łaskocząc mnie gdzie popadnie i jednocześnie goniąc mnie po całym domu. Po jakichś 7 minutach gonitwy, ze zmęczenia opadłam na kanapę. Mokra od potu, ciężko oddychałam.
-Wyglądasz tak pociągająco, tak seksownie, że gdyby nie to, że muszę zaraz wychodzić, coś bym zrobił.
-Co kryje się pod słowami "coś bym zrobił"? - powiedziałam kusząco.
-Och Cass, nie drocz się ze mną, wiesz, że mnie pociągasz.
-Idiota! - zaśmiałam się. Malik lekko się uśmiechnął, odwrócił się, podszedł do wieszaka i wziął swoją czarną skórzaną kurtkę. Założył ją na siebie, po czym włożył trampki i złapał klucze z szafki.
-Wychodzę. Nie życzę sobie w tym domu nikogo, pod moją nieobecność, rozumiesz?
-A Niall? Pozwoliłeś mu przychodzić.
-Jeżeli wejdzie oknem, to nie ma problemu, klucze zabieram ze sobą. - powiedział ironicznie.
-Jeszcze się zdziwisz. - odwróciłam głowę. - Kiedy wracasz i gdzie idziesz?
-Książke piszesz kotku?
-Nic ciekawego by w niej nie było, masz naprawdę nudne życie.
-Nie ważne. Muszę wyjść, wrócę dzisiaj. Chyba. Narazie. - rzucił szybko i wyszedł zatrzaskując drzwi.

*perspektywa Zayn'a*

Trzasnąłem drzwiami, oparłem się o nie, po czym odwróciłem się do nich twarzą i zjechałem dłonią po drzwiach od mojej głowy aż do pasa.
-Kocham Cię. - wyszeptałem do drzwi. Chwilę jeszcze tak oparty rozmyślałem, czy nie wrócić do domu i nie powiedzieć tego jeszcze raz, tym razem głośniej i do niej. Zrezygnowałem. Wyprostowałem się, poprawiłem kurtkę i wyciągnąłem telefon z kieszeni.

DO: Max

Stary, widzimy się pod magazynem. Weź chłopaków. Widzimy się tam za 15 minut.

Wysłałem wiadomość i schowałem telefon do tylnej kieszeni w spodniach. Szedłem kawałek chodnikiem przed domem, po czym wsiadłem do samochodu. Włożyłem kluczyk do stacyjki i odpaliłem pojazd. Ze schowka wyciągnąłem paczkę papierosów, szybkim ruchem ręki włożyłem jednego z nich do ust i odpaliłem zapalniczką. Zaciągnąłem się dymem. Samochód ruszył. Łapiąc za zagłówek siedzenia pasażera, odwróciłem głowę, żeby móc normalnie wycofać. Zaciągnąłem się dymem ponownie i wypuściłem dym. Samochód wypełnił się dymem papierosowym. Po 10 minutach zajechałem na miejsce. Chłopaków jeszcze nie było.


*perspektywa Cassidy*

Zayn wyszedł, a ja nie wiedziałam co robić. Zostawił mnie w domu, bez możliwości wyjścia z domu. Bez możliwości jakiegokolwiek kontaktu z chłopcami. Przeszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę. Wyciągnęłam z niej jajka. Z szafki znajdującej się obok lodówki wyciągnęłam patelnię. Może i nie byłam głodna, ale jako, że nudziło mi się, stwierdziłam, że coś zjem. Szybko zrobiłam jajecznicę, bo w sumie nie miałam możliwości na zrobienie czegoś innego, lodówka świeciła pustkami. Nałożyłam trochę jajecznicy na talerz, z szuflady wyciągnęłam widelec i przeszłam do pokoju Zayn'a. Znajdował się tam telewizor. Włączyłam pierwszy lepszy kanał. Leciały właśnie wiadomości. Prezenter nie mówił nic ciekawego. W pasku na dole ekranu widniał napis:
Wypadek samochodowy na ulicy Winchester. 2 osoby nie żyją, 6 osoby są w ciężkim stanie w szpitalu.
Włosy stanęły mi dęba. Na tej ulicy znajdował się magazyn, w którym gang Zayn'a ma spotkania.

wtorek, 17 września 2013

WAŻNE

UWAGA!
Na razie zawieszamy bloga, ale nie martwcie się, w październiku planujemy zacząć pisać. Wtedy będziemy dodawać posty co tydzień ;) Prosimy o wyrozumiałość, mamy szkoły, lekcje, problemy prywatne itp. zresztą jak chyba każdy.
Pozdrowienia, 
Adminki. xX

czwartek, 29 sierpnia 2013

Eight

* perspektywa Nialla *
A teraz szybko do domu. Hmm...widzę, że z Cass wszystko w porządku. Chyba ten cały Malik nie był taki zły na jakiego by się wydawał. No przynajmniej w stosunku do Cassidy. Już jutro znów ją zobaczę. Mam  nadzieję, że nic jej nie będzie po tym upadku. Tylko nad jednym się teraz zastanawiam. Czy lepiej powiedzieć chłmopakom o tym, że byłem u Cass i mogę się z nią widywać czy lepiej pozostawić to dla siebie. Z jednej strony chłopaki uspokoiliby się o nią zwłaszcza Louis, bo chodzi bardzo podłamany. Zresztą nie dziwię mu się - to jego siostra. Z drugiej strony jak im o tym powiem to na pewno będą chcieli ze mną pójść, a nie wiem czy Cass się ucieszy zwłaszcza jak Zayn i jego ludzie planują jakąś zasadzkę na mnie. Wtedy wpadlibyśmy wszyscy i nie byłoby ratunku. Tak, zdecydowanie lepiej jeśli im o tym nie powiem. Zresztą jak zareagowaliby gdyby się dowiedzieli o tym, że byłem na terenie wroga bez ich wiedzy? Kiedy tak się zastanawiałem droga zleciała mi szybko i nie zauważyłem kiedy stałem już przy drzwiach wspólnego domu.
- Hej Niall! - powitał mnie od progu Harry.
- Cześć Hazz.
- Jakiś dziwny dziś jesteś! Zamyślony i wogóle inny niż zwykle.
- Co? A przepraszam...zamyślony? Jakiś taki mam dzień.
Poszedłem do pokoju nie chcąc, aby Harry się czegoś domyślił. Zapaliłem światło i usiadłem na łóżku. Wziąłem z szafki nocnej książkę. Ledwo co zacząłem czytać, a do mojego pokoju ktoś zapukał.
- Proszę.
Do pokoju wszedł Liam.
- Hej - powiedział niepewnie.
- Hej, siadaj - poklepałem kawałek łóżka obok mnie.
- Harry mówił, że jesteś jakiś nie swój. Chodzi ci o Cass, prawda? Stary nie martw się. Gadałem z resztą i zdecydowaliśmy się, że jednak pójdziemy po nią dzisiaj.
- Eeeemmm...fajnie.
- Nie cieszysz się?
- Liam...bo jest taka sprawa, ale obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz.
- Obiecuję.
- No bo ja byłem dzisiaj u Cassidy. U niej wszystko dobrze i...
- Czekaj co? BYŁEŚ SAM NA TERENIE WROGA?!
- Ciszej, bo inni usłyszą! Tak byłem tam i nic mi się nie stało. Ale posłuchaj ten cały Malik dobrze się nią opiekuje i pozwolił mi ją odwiedzać, ale obawiam się, że jak ktoś ze mną pójdzie to się wkurzy i coś zrobi Cass.
- Ugh uważam, że powinieneś powiedzieć o tym reszcie. - to mówiąc wyszedł z mojego pokoju.
No dobra, ale jak im powiem, to będą chcieli tam iść. Nie mogę do tego dopuścić. Ufam Liam'owi i wiem, że im nie powie. Nie wiem, co mam zrobić. Ale jeśli im nie powiem, to tam pójdą. Cholera, jestem teraz w koszmarnej sytuacji! Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół, do kuchni. Chłopaki siedzieli przy stole i rozmawiali. Postanowiłem, że się do nich dosiądę.
- ...i myślę, że dzisiaj w nocy będzie najodpowiedniejsza pora, żeby spróbować ją odbić. Ooo hej Niall dobrze, że jesteś właśnie omawiamy plan uwolnienia Cass.
- Cześć Louis, cześć wszystkim. A więc myślicie, że jesteśmy gotowi, żeby zaatakować dzisiaj?!
- Niall spokojnie, ja też obawiam się niepowodzenia, ale nie powinniśmy dłużej z tym zwlekać. Co ty na to, że do powrotu Cassidy zostaniesz moim zastępcą?
- To wielki zaszczyt Louis, ale nie sądzisz, że byłoby lepiej gdybym no nie wiem najpierw poszedł sam na zwiady? - Lou już otwierał usta, aby się sprzeciwić, ale w tym samym momencie poparł mnie Liam.
- Louis myślę, że to dobry pomysł. Powinniśmy znać dogodne przejścia i szybkie kryjówki w razie gdybyśmy zostali nakryci przez wroga.
- No dobrze. Niall kiedy zamierzasz pójść na tamten teren.
- Kiedy tylko się ściemni.
- A więc dobrze. Plan mamy już opracowany. Harry, Liam możecie zostawić mnie na chwilę samego z Niallem?
- Okej - odpowiedzieli jednocześnie.
Liam tylko spojrzał się na mnie nieco zmartwiony i jednocześnie zaciekawiony. Wiem czego ode mnie oczekiwał. Że powiem Louis'owi o tym, że już tam byłem. Ale ja nie mogłem, przynajmniej nie w tym momencie.
- Niall doceniam twoje poświęcenie jednak chciałbym zapytać czy nie potrzebujesz towarzysza. W końcu nie wiemy czego się można spodziewać.
- Nie, pójdę sam. Nic mi się nie stanie. Łatwiej się ukryć w pojedynkę niż z kimś, a poza tym jakby mnie nakryli to zagrażałoby mi coś tylko mi. No wiesz nie możemy się narażać na większe straty.
- No dobrze, tylko bądź ostrożny. Nie chcę stracić kolejnej bliskiej osoby.
- Nie martw się dam sobie radę.
Pożegnałem Louisa i poszedłem do pokoju. Rozłożyłem się na łóżku i wziąłem książkę, którą wcześniej zacząłem czytać. Kiedy zaczęło się ściemniać odłożyłem lekturę i zszedłem do kuchni napić się wody.
- No! To teraz do Cassidy! - powiedziałem uśmiechając się pod nosem.

* perspektywa Zayna*
- Hej Zayn możemy pogadać?
- Oczywiście. Co się stało?
- Ale na pewno Niall będzie mógł bezpiecznie mnie odwiedzać?
- Hahahaha Niall i Niall. Czy ty pomyślisz kiedyś o mnie?
- No wiesz siedzę uwięziona w twoim domu od trzech dni, trudno w takich warunkach o tobie nie myśleć!
- Dobrze już, spokojnie. Powiedziałem, że może cię bezpiecznie odwiedzać to może.
W tej chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Otworzę - powiedziałem.
Podszedłem leniwie do drzwi i szarpnąłem za klamkę.
- Och to ty.
- Ja.


- No to wchodź - powiedziałem niechętnie. - Cassidy! Masz gościa!
Zaraz wyszła z pokoju i skierowała się w naszą stronę.
- O hej Niall! - zawołała z uśmiechem na utach. - Coś się stało? - dodała zaniepokojona.
- Emm...tak. Stało się i chciałem pogadać w cztery oczy.
- Okej to chodźmy do pokoju.
Nie mogę uwierzyć. Po prostu mnie olała. Wzięła go za rękę i poszli do pokoju bez słowa jakbym po prostu był powietrzem.

* perspektywa Cassidy *
Kiedy Niall wszedł do pokoju zamknęłam drzwi za nami. Nie chciałam z tym zwlekać cokolwiek by to było.
- No więc o co chodzi? - palnęłam prosto z mostu.
- Bo wiesz...nie ma cię u nas od trzech dni, więc się martwimy, a chłopaki chcą po ciebie przyjść. 
- Miło z ich strony.
- To nie czas na żarty! Zrobiliby to już teraz gdyby nie to, że powiedziałem, że idę zbadać teren.
- Ojjj co na to Zayn? On nie będzie zadowolony. Obawiam się, że bez walki mnie nie puści. Zayn!!
- Jestem - powiedział wchodząc do pokoju.
- Po co ty go wołałaś? - szepnął mi do ucha Niall.
- Zaufaj mi - odszepnęłam. - No więc mamy problem. Niall przynosi wieści od chłopaków i okazało się, że planują mnie odbić.
Na to Zayn wybuchł śmiechem.
- Nie oddam cię za żadne skarby świata!
- Wiem i właśnie w tym problem! Nie chcę, aby komukolwiek stała się krzywda.
- Hmm...w takim razie trzeba by ich jakoś powiadomić, że nic ci nie jest. Może napiszesz list, a Miall go im dostarczy?
- Niall - syknął mój przyjaciel.
- Co za różnica? Cass pod poduszką masz kluczyk do szuflady. Otwórz ją. Wśrodku znajdziesz kartki i coś do pisania.
- No dobra dajcie mi pięć minut.

* perspektywa Zayna * 
Zaczęła szybko pisać. Trochę nakreśliła, ale potem przepisała już na drugą kartkę, na czysto.
- Zaczekaj pójdę pogrzebię w szafkach,może znajdę kopertę.
- Okej.
- Niall pójdziesz ze mną?
- Eee okej.
Wyszliśmy z pokoju. Kiedy zamknąłem za nami drzwi, zwróciłem się do blondyna.
- Dzięki, że nas uprzedziłeś. Całkiem równy z ciebie gość. Zanim cię poznałem sądziłem, że wszyscy z waszego gangu są lalusiami.
- Nie ma za co. Ja o tobie też nieco zmieniłem zdanie, kiedy zobaczyłem jak dbasz o Cassidy.
- Chciałbym, żeby ona też zmieniła o mnie zdanie. Nie jestem już taki jak wtedy. Przemyślałem błędy, już  więcej ich nie popełnię. Nawet nie wiem czy zdaży się ku temu okazja, bo ona nie chce, żebyśmy byli razem - rozmawiając szliśmy do drugieo pokoju.
- Naprawdę tak ci powiedziała? 
- No, a co w tym dziwnego? Skrzywdziłem ją i siebie.
- Może nie powinienem tego mówić, ale to dla jej dobra. Ona cię nadal kocha. Prawie co noc przychodziła do mnie się wypłakać w ramię i jestem pewien, że chce do ciebie wrócić tylko duma jej nie pozwala. Przemyśl to. Przyda jej się ktoś taki.
- Przecież ma ciebie.
- Tak kocham ją i ona kocha mnie, ale jako rodzeństwo. Chciałbym zawsze być przy niej i jeśli będzie mnie o to prosiła to bedę, ale nie potrafiłbym znieść faktu, że mógłbym jej pomóc odzyskać bliską osobę, a ja tylko biernie się przyglądałem.
- Stary dzięki. Jesteś jej najlepszym przyjacielem. Teraz widzę, że słusznie postąpiłem pozwalając ci ją odwiedzać. O mam kopertę. Chodźmy, bo pewnie się zdziwi, że tak długo nas nie ma.
- Okej. 
Otworzyłem drzwi i podszedłem do dziewczyny podając jej kopertę. Wzięła ją ode mnie i szybko włożyła do niej list i podała Niall'owi.
- No pora na mnie! Jutro was odwiedzę jeśli oczywiście nie zrobi to kłopotów.
- Przychodź kiedy chcesz, drzwi są dla ciebie otwarte - pożegnałem go.
Kiedy spojrzałem na Cassidy miała mocno zdziwioną minę. W odpowiedzi uśmiechnąłem się i poszedłem do kuchni naparzyć herbaty.../20 komentarzy i dodajemy kolejny rozdział.

środa, 21 sierpnia 2013

Seven

*perspektywa Cassidy*
Idiota. Nienawidzę go. Co ja się oszukuję. Podobało mi się to. Tęskniłam za tym, cholernie! Ale przecież nie mogę mu o tym powiedzieć. Nie mogę tego okazać. Za dużo już powiedziałam, zdecydowanie. Usłyszałam trzask. Domyśliłam się, że to Zayn uderzył w moje drzwi.
- Cassidy! - krzyknął. Nie odpowiedziałam mu. Niech się pieprzy. Mam go dość. Teraz powinnam zająć się tym, jak stąd uciec. Nie będę tu siedziała całe życie. Wzięłam pierwszy lepszy przedmiot leżący na stole. Była to jakaś książka. Rzuciłam nią w okno. Huk był niesamowity. Okno rozpadło się na milion małych kawałeczków.
-Łatwo poszło. - powiedziałam dość głośno ocierając ręce z kurzu, gdyż książka była nieco zakurzona. Powoli podeszłam do okna, żeby nie zranić się szkłem leżącym na ciemno-brunatnej podłodze. Wyjrzałam przez okno, chłodne, jesienne powietrze otuliło moją twarz. Spojrzałam w dół.
-Cholera! - pomyślałam. Było wyżej niż to sobie wyobrażałam. Wcześniej najwyraźniej nie zwróciłam na to uwagi. No cóż, raz się żyje. Przerzuciłam nogi na drugą stronę okna. Do pokoju wyważając z siłą 3 herkulesów, ciężkie drewniane drzwi wparował Zayn. No pięknie. Akurat w tym momencie?
-Co ty robisz, oszalałaś?!
-Nie oszalałam, spieprzaj. - zeskoczyłam, jednocześnie upadając. Było zdecydowanie za wysoko. Zemdlałam.
*Perspektywa Louis'a*
Cassidy jest u tego skurwiela. Moja siostrzyczka, która jeszcze niedawno robiła w pieluchy. Co ona tam w ogóle robi?!
-Loueh? - Podszedł do mnie Harry.
-Co tam?
-Co Cass robi u Malika?
-Myślisz, że wiem? Masz mnie cholera za idiotę?! - wykrzyczałem.
-Spokojnie..
-Martwię się o nią Harry, naprawdę. Ona jest moją małą siostrzyczką.
-Lou, ona jest prawie dorosła. Poradzi sobie. - Poklepał mnie po ramieniu. Gdyby nie fakt, że muszę być twardy, jako dowódca, rozpłakałbym się jak małe dziecko. Po jakiejś chwili zwołałem chłopaków do salonu. Oznajmiłem, że w jakiś sposób trzeba będzie wyciągnąc Cass od Malika i reszty jego gangu.
-Czyli, czekamy jeszcze kilka dni i atakujemy, tak? - zapytał Liam.
-Tak. - potwierdziłem.
-Czemu nie możemy zaatakować już?! Ona siedzi tam dość długo! Chłopaki, ona nas potrzebuje. Musimy działać natychmiastowo!
-Spokojnie Niall. Przez tyle czasu nic jej nie zrobił, to teraz też nic jej nie zrobi. - uspokoił go Harry. - A teraz może najwyższy czas zająć się sobą, co? Ja idę odpocząć. Przerasta mnie to. - poszedłem do swojego pokoju.
*perspektywa Niall'a*
Ich serio porąbało?! Cass siedzi u tego skurwysyna, a oni nic nie chcą z tym zrobić? Na prawdę? Nie zostawię tego tak. Choćby miało mi coś być, zabiorę ją do domu, tutaj, do mnie. Tak dawno nie miałem możliwości pogadania z nią, przytulenia jej. A ten idiota może zrobić z nią wszystko. Nawet strach myśleć, że może położyć na niej te swoje obrzydliwe łapy. Włożyłem nóż do kieszeni i wyszedłem z domu. Przeszedłem parę przecznic po czym skręciłem w lewo. Teraz musiałem być ostrożny, bo wkroczyłem na teren wroga. Na szczęście obyło się bez nieprzyjemnych niespodzianek i po chwili znajdowałem się już przy domu wroga. O kurwa czy to...Nieee! To co zobaczyłem odebrało mi oddech. Na trawie, tuż przy ścianie leżała moja Cassidy. Podbiegłem do niej. Potrząsnąłem jej ramieniem.
- Cassidy! - nie reagowała.
Uklęknąłem obok niej, próbując ocenić czy jeszcze żyje.
- Odejdź od niej! - ktoś warknął. - Ona jest moja.
Uniosłem głowę i zobaczyłem tego sukinsyna Malika.
- Co jej zrobiłeś?! Chciałeś ją zabić?!
- Umrze jeśli się nie odsuniesz i nie pozwolisz mi pomóc! - wycedził przez zęby. - Może mi pomożesz? - spytał chłodno.
Dopiero teraz otrząsnąłem się z szoku szybko wziąłem Cass za nogi, Malik trzymał ją już za ręce. W sumie to poradziłbym sobie z nią sam, ale dopóki byłem na terenie wroga wolałem nie stwarzać problemów. Wnieśliśmy Cass po schodach i po czym położyliśmy na łóżku w jednym z pokoi.
- Idę do kuchni po apteczkę, pilnuj Cassidy - rzekł zimnym tonem Malik.
Spojrzałem na Cass. Samotna łza mimo woli spłynęła po moim policzku.
- Co on ci zrobił skarbie?
Wiedziałem, że nie otrzymam odpowiedzi, ale i tak patrzyłem się na nią wyczekująco. W tym czasie przyszedł Malik i podstawił Cass pod nos coś co mocno pachniało. Zakasłała i zamrugała oczami. Więc żyła!
- Niall? Czy ja jestem w niebie?
- Hahaha tak łatwo cię nie oddam - uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. - Przyszedłem cię odwiedzić, nie cieszysz się?
- Nawet nie wiesz jak bardzo! - to mówiąc uścisnęła mnie mocno.
* perspektywa Zayna *
"Nawet nie wiesz jak bardzo!" żygam tęczą i sram ciastkami. Nienawidzę go. Zjawia się po kilku dniach, a ona rzuca mu się w ramiona. To jest jakieś chore! Tak bardzo się o nią starałem, a ona tego nie doceniała i mnie nienawidziła. Chciałbym to wszystko naprawić, móc znów być z nią, ale ona była nieugięta. Może to właśnie sprawiało, że tak desperacko jej pragnąłem.
- Zayn, czy mógłbyś zostawić nas chwilę samych? - zapytała słodkim głosem.
Byłem zielony z zazdrości, ale nie potrafiłem jej odmówić. Wyszedłem posłusznie z pokoju posyłając nienawistne spojrzenie blondynowi.
* perspektywa Cassidy *
- Niall co się stało? Jak ty się tu dostałeś? Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę! Tęskinłam!
- Spokojnie. Nie wiem dokładnie co się stało przed moim przybyciem, podejrzewam, że ten chłopak wypchnął cię przez okno. W każdym bądź razie znalazłem cię nieprzytomną na trawie przed jego domem, potem cię tu wnieśliśmy, a on dał ci coś do powąchania i się ocknęłaś, no a później to już wiesz.
- Zayn? Nie on by mnie nie wypchnął - bo mnie kocha. - Już sobie przypominam, chciałam uciec i wyskoczyłam, Zayn chciał mnie powstrzymać, ale...
- Już dobrze. Nie martw się, najważniejsze, że nic się nie stało. Domyślam się, że mocno gruchnęłaś głową o ziemię. Chodź, pojedziemy do szpitala sprawdzić czy wszystko w porządku!
- Niall jest ok. Obiecuję, że jak coś się będzie działo to powiem Zaynowi, on też wie gdzie jest szpital.
- Ale jak to? Nie idziesz ze mną?
- Po pierwsze to po takim upadku powinnam teraz odpoczywać, a do mojego domu jest kawał drogi, a po drugie Zayn...on mnie nie puści, ALE nie martw się. Pogadam z nim i być może pozwoli ci mnie odwiedzać, może tego po nim nie widać, ale Zayn to dobry człowiek.
- Ale Cass...
W tym momencie do pokoju wszedł Zayn.
- Koniec wizyty - syknął w stronę Nialla.
Podeszłam do Zayna i szepnęłam mu parę słów, po czym skinął głową i zwrócił się do Nialla:
- Możesz przyjść jutro jeśli będziesz chciał odwiedzić Cass, a jak nakryje cię któryś z moich ludzi powiedz, że rządasz widzenia ze mną. Nie mają prawa ci odmówić. Do jutra.
Podali sobie ręce, a ja odprowadziłam Nialla do drzwi. Przytuliliśmy się na pożegnanie, a on szepnnął mi do ucha:
- Co mu powiedziałaś?
W odpowiedzi mrugnęłam tylko porozumiewawczo i poprosiłam, aby wpadł jutro. Zamknęłam drzwi za Niallem i wróciłam do pokoju gdzie pozostał Zayn.
- Jesteś strasznie zazdrosny, wiesz? - rzuciłam od progu i zaśmiałam się cicho. - Niall to tylko przyjaciel, nie masz się czego obawiać - dodałam już całkiem poważnie. - I wiesz co? Nie wierzę, że to mówię, ale słodko wyglądasz jak się złościsz.
Chłopak podszedł do mnie i objął mnie w talii. Szybko go od siebie odsunęłam.
- Ale mieliśmy pozostać przyjaciółmi, pamiętaj o tym - dorzuciłam.
- No tak, ale Nialla przytulałaś!
- Ehhh...jak małe dziecko.
Przytuliłam się do mulata. Pewnie zastanawiacie się co spowodowało we mnie takie zmiany? Otóż obietnica. Obiecałam Zaynowi, że jeżeli pozwoli Niallowi mnie odwiedzać, to będę traktowała go na równi z moim przyjacielem. Uważałam to za najlepszy sposób. Po pierwsze Niall mógł mnie bezpiecznie odwiedzać. Po drugie Zayn nie ośmieli się mnie dotknąć, bo pomimo, że postrzegany jako zły nigdy nie złamał danego słowa, a po trzecie tak chyba będzie najlepsze rozwiązanie, bo nie chcę znów być jego dziewczyną, ale nie chcę go też stracić - przyjacielskie stosunki były więc najlepszym rozwiązaniem. Gdyby nie to, że nie mogę się stąd ruszyć byłabym zdecydowanie na pozycji zwyciężczyni.

środa, 14 sierpnia 2013

Six

Na wstępie chciałyśmy wyjaśnić pewną sprawę. Niestety nie mogłyśmy napisać dla was rozdziału za co baaardzo przepraszamy, siła wyższa. Mamy nadzieję, że nie jesteście na nas złe i życzymy miłego czytania.
~ Adminki xx
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
* następnego dnia *
Kiedy się obudziłam było już jasno. Spojrzałam na zegarek, była 8.37. Usiadłam na łóżku i się przeciągnęłam. Przetarłam leniwie oczy i poszłam do kuchni zrobić sobie coś do picia. Nastawiłam w czajniku wodę. Zdawało mi się, że Zayna nie było w domu. Aby się upewnić zawołałam nieśmiało:
- Zayn? - nikt nie odpowiedział. - Zayn! - zawołałam głośniej, ale i tym razem nikt nie odpowiedział, więc stwierdziłam, że gdzieś poszedł.
Wyjęłam z szafki kubek, opakowanie z kawą i cukierniczkę. Wsypałam po dwie łyżeczki cukru i kawy, zalałam wrzątkiem. Tak jak codziennie, tylko wtedy byłam u siebie w domu, a teraz jestem u Malika. Wzięłam kawę do swojego obecnego pokoju i usiadłam na rogu łóżka, przyzwyczaiłam się już do tego pomieszczenia. Powoli sączyłam napój rozmyślając po co ja tu jestem, skoro miałam już tyle okazji do ucieczki. Może bałam się, że Zayn mnie nakryje? A może wcale nie chciałam uciekać? Odstawiłam kubek na  szafkę nocną i poszłam do drugiej sypialni, gdzie Malik przeniósł się od mojego przybycia. Byłam pewna, że nie ma go w domu dopóki nie zobaczyłam go śpiącego w swoim łóżku.


Kto by pomyślał, że taki bandzior za dnia wygląda tak niewinnie w nocy i jeszcze ten misiek, który już zupełnie odbierał mu groźny wygląd. I pomyśleć, że ludzie tak bardzo się go boją... Usiadłam na łóżku plecami do niego. Po chwili ciszy zaczęłam gadać do siebie jak to mam już w zwyczaju.
- No wiesz...nie wydajesz mi się taki zły i paskudny za jakiego ma cię większość osób, które znam. Może i są ludzie, którzy są po prostu sobą zawsze się śmieją i dzięki temu każdy ich lubi. Ale ja uważam, że tacy ludzie są nudni skoro wiesz o nich wszystko to o czym z nimi gadać? Zdecydowanie wolę ludzi tajemniczych, takich o których możesz dowiedzieć się rzeczy najbardziej zatajonych, które staną się wspólną tajemnicą. Może i jestem dla ciebie szorstka, ale tak naprawdę to nigdy nie przestałam cię kochać. Po prostu nie wiem czy to dobry pomysł, żeby ci o tym powiedzieć. Oczywiście zelżyłoby mi, bo nawet nie wiesz jakie to trudne być obojętną dla ważnej dla ciebie osoby. W sumie to cieszę się, że wtedy coś mnie naszło, aby wejść na wasz teren, a ty mnie nakryłeś. Teraz przynajmniej się wygadałam z tego co mi na sercu leży. Nie mam pojęcia czy to lepiej, że śpisz czy jakbyś nie spał, ale przynajmniej miałam wrażenie, że ktoś mnie słucha.
- Słuchałem cię.
Wzdrygnęłam się. On NIE SPAŁ.
- Kiedy się obudziłeś? - chciałam wiedzieć czy jeszcze da się odratować sytuację, czy już wszystko stracone.
- Kiedy usiadłaś na łóżku.
No tak, a teraz niezręczna chwila ciszy. Nie wiem czy chciałam, żeby tak wcześnie się o tym dowiedział. Być może lepiej było zwlekać jeszcze parę dni, ale co się stało to się nie odstanie.

* perspektywa Zayna *
Odwróciła się do mnie twarzą. Uśmiechnąłem się do niej.
- Proszę, ten misiek jest dla ciebie. Chciałem ci zrobić niespodziankę - wręczyłem jej pluszaka próbując pocałować w policzek.
Przyjęła prezent jednocześnie uchylając się od mojego pocałunku.
- Naprawdę dziękuję, nie musiałeś - to mówiąc wyszła z pokoju z misiem na rękach.
Wstałem z łóżka, chciałem ją dogonić, lecz zamknęła mi przed nosem drzwi do jej pokoju to na klucz.

* perspektywa Cassidy *
I co ja mam teraz zrobić? Na razie siedzę tu zamknięta, okej. Uchronię się chociaż przez te parę godzin przed konsekwencjami mych słów, a potem...no właśnie. Co potem? Bedę udawać głupią i wmawiać mu, że to nie było prawdą? A może wręcz przeciwnie, powinnam potwierdzić swoje słowa i dać mu satysfakcję z tego, że wygrał? Nie wiem, to wszystko mnie przerasta.
- Co ma być to będzie - to mówiąc położyłam się na niezaścielonym łóżku. 
Co chwila przekręcałam się z boku na bok. Powinnam się cieszyć, że w końcu udało mi się powiedzieć mu co tak naprawdę czuję, ale zrobiłam to w najnieodpowiedniejszym momencie. Po pierwsze miałam być wonec niego nieczuła, ale to było oszukiwanie samej siebie, a kłamstwo zawsze tylko naszkodzi. Po drugie miałam czekać na chłopaków z mojego gangu, ale nie przyszli oprócz jednego nieudanego razu. Po trzecie nie mogę spotkać reszty gangu Zayna, bo mogą zrobić ze mną prsktycnie wsystko, a jedyną oobą, która jest w stanie mnie przed nimi uchronić jest Zayn. Jedyny minu całej tej sytuacji to to, że Zayn jest miom byłym, z którym chiałam zerwać kontakt raz na zawsze. Czy całe moje życie musi składać się z takich pechowych zbiegów okoliczności?

* perspektywa Zayn'a *
- Cassidy otwieraj! Siedzisz tam już ponad godzinę.
- Yyy...nie mogę...b..bo jestem chwilowo zajęta...
- Dobrze jak skończysz to przyjdź pogadać albo zawołaj mnie to ja do cebie przyjdę.!
- Ok.
Była zła? Po tonie jej głosu nie można było niczego stwierdzić, a szkoda. Ehhh...gdybym mógł ją lepiej zrozumieć. Poszedłem do kuchni, nalałem sobie szklankę wody i wypiłem. Nagle poczułem silny ból głowy. Wziąłem proszek i po dwudziestu minutach mi przeszło. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a Cassidy nieśmiało się wychyliła.
- Cześć - zawołałem.
Wzdrygnęła się, chyba wolała mnie na razie nie spotykać już chciała z powrotem się zamknąć, ale zdążyłem złapać ją za nadgarstek. Zaczęła się szarpać, ale złapałem za drugi i przycisnąłem do ściany.
- Nie uciekaj! Proszę.
- Może bym uciekła gdybyś mnie puścił - odpowiedziała z nutką irytacji w głosie.
- Puszczę cię, ale najpierw obiecaj mi, że nie zamkniesz się znowu w pokoju.
Po chwili zastanowienia przystała na moją propozycję, więc puściłem jej ręce.
- Cassidy to prawda, to co mi wtedy powiedziałaś?
Spuściła głowę i zaczęła coś niezrozumiale mamrotać. Chwyciłem jej podbródek i delikatnie uniosłem.
- Nie jesteś zły?
- Nie...


- Aha.
- Wręcz przeciwnie, nawet nie wiesz jaką radość sprawiły mi twoje słowa!
- Nie zmienia to faktu, że wciąż Cię nienawidzę, rozumiesz?
- Przed chwilą mnie jeszcze kochałaś.
- Zayn, zrozum to, że kocham Cię, ale jednocześnie nie cierpię!
- Nie zrozumiem, przepraszam. - wpiłem swoje usta w jej. Szybko mnie odepchnęła.
- Jesteś idiotą! Nigdy nic nie będzie pomiędzy nami! Nigdy! - pobiegła do pokoju zatrzaskując drzwi.
- Cassidy! - uderzyłem pięścią w drzwi. Nie żałowałem, że ją pocałowałem, ale wiem, że zrobiłem coś wbrew jej woli. I to mnie boli.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Five

- Cały czas tu stałeś?
- Tak - spuścił głowę.
- Czemu się nade mną tak znęcasz?
- Bo cię kocham.

- A ja... - chciałam zaprzeczyć, ale nie umiałam. - To...nie tak...przepraszam.
Ominęłam go i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi. Spojrzałam w lustro. Miałam spuchnięte oczy od płaczu. Zayn zapukał.
- Nie wchodź, nie chcę widzieć twojego krzywego ryja, nie widzisz co zrobiłeś?
- Ale Cass proszę! Chcę ci pomóc.
- No właśnie tak pomagasz, że przez ciebie tylko cierpię. Nie chcę cię widzieć zrozumiano?
* perspektywa Zayna *
Czemu jest dla mnie taka wredna? Ja chcę jej dobra. Ona chyba chce mnie opuścić, ale ja bez niej nie wytrzymam. Zawróciła mi w głowie i nie chcę jej opuszczać. Chcę, żeby została moją panią Malik, żeby co weekend jeździć gdzieś wspólnie z naszymi dziećmi i być razem do końca życia.
- Cassidy proszę cię! Wyjdź!
Drzwi się otworzyły. Przede mną stanęła Cass.
- Jestem! Zadowolony?!
- Nie bądź zła!
- Jak mam nie być zła? Zresztą ty tego nie zrozumiesz! Co innego Niall!
- Że co proszę?
- Raczej kto...Niall to mój najlepszy przyjaciel i on mnie rozumie.
- To gdzie on teraz jest?
No właśnie, gdzie?
- Szuka mnie - odpowiedziałam z przekonaniem.
- Ale nie znajdzie.
- Nawet tak nie mów!
- Ja ci chcę tylko uświadomić, że życie to nie bajka!
* perspektywa Cassidy *
- Bardzo dobrze ci to wyszło! - powiedziałam obrażona i poszłam do mojego pokoju.
Położyłam się na łóżku. Nie myślałam o niczym, po prostu leżałam. Chłopak zapukał. Nie chciało mi się odpowiadać, więc dopiero kiedy wychylił głowę zza progu i spytał czy może wejść odpowiedziałam lekkim skinieniem głowy. Niósł dwa kubki. Z obydwóch wydobywała się para. Usiadłam i wzięłam od niego jeden. Zaczęłam sączyć napój, który okazał się być herbatą. Siedzieliśmy tak w ciszy. W sumie to jak się nie odzywał ani nie ruszał to nawet odpowiadało mi jego towarzystwo. Jedyne czego się obawiałam to to, że zechce w końcu zrobić to o co mnie prosił od samego początku. Na szczęście po prostu siedział obok też pijąc herbatę. Piliśmy tak, aż w końcu napój się skończył, a wtedy mulat wziął ode mnie pusty kubek i odniósł do kuchni. Znowu przyszedł i patrzył się na mnie.
- Jesteś głodna? - zapytał w końcu.
- Nawet bardzo - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To ja pójdę ci coś zrobić.
* perspektywa Zayna *
Cholera szafki i lodówka były prawie całkiem puste. Otworzyłem groszek z puszki i wysypałem na talerz. Dołożyłem dwie parówki i wsadziłem na dwie minuty do mikrofalówki. Kiedy jedzenie było gotowe wziąłem jeszcze dwie kromki chleba i sztućce i zaniosłem do pokoju dziewczynie.
- No może luksusu nie ma, ale zawsze coś. Ja idę do sklepu po coś do żarcie, a ty jedz. Smacznego.
* perspektywa Cassidy *
To mówiąc wyszedł z domu. Pomimo wielkiego głodu postanowiłam, że najpierw do kogoś zadzwonię. Przeszłam do drugiego pokoju i wykręciłam numer na telefonie domowym.
- Hej Niall!
- Cassidy! Nic ci nie jest? Czemu u niego siedzisz? Mogę cię odwiedzić, a potem stamtąd zabrać? Tęsknię!
- Niall spokojnie, powoli. Nic mi nie jest, traktuje mnie dobrze. W tej chwili poszedł do sklepu i mogłam do ciebie zadzwonić. Nie możesz mnie odwiedzić, to zbyt ryzykowne, a jestem tu, bo mnie nakrył jak łaziłam po ich terenie. Ja też tęsknię, kochany muszę już kończyć, bo Zayn zaraz wraca. Nie dzwoń. Obiecuję, że jak będzie tylko możliwość to się z tobą skontaktuję. Uściskaj ode mnie Tommo i resztę. Buźka. Pa.
Wróciłam do mojego pokoju i zajęłam się posiłkiem. Byłam taka głodna, że wcięłam wszystko z szybkością Nialla, a potem rozbolał mnie brzuch. Położyłam się na łóżku, na lewym boku i zasnęłam.

piątek, 2 sierpnia 2013

Four

Wrzuciłem wszystkie papiery z powrotem do szafki i poszedłem do łazienki umyć zęby. Ponieważ Cass spała postanowiłem napisać jej na kartce, że wychodzę, ale nie na długo, żeby nie próbowała ucieczki. "Cholera co z tymi oknami?" Może lepiej ją obudzić i wziąć ze sobą? Tak wezmę, przynajmniej nie ucieknie. Już miałem ją budzić kiedy obleciały mnie wątpliwości. Teraz jest tylko moja, a co jeśli kiedy chłopaki się o niej dowiedzą. Mogą chcieć ją dla siebie. Albo jak podwinie się pod pistolet? Dupa. Zostaje w domu. To mówiąc położyłem kartkę na szafce nocnej, wsadziłem pistolet do kieszeni i wyszedłem z domu. Z chłopakami spotkaliśmy się pod bazą i przedstawiłem im kogo mam zamiar załatwić dzisiaj. Podzieliliśmy się na dwie trzyosobowe grupy i zaczęliśmy szukać. Ja byłem z teamie z Maxem i Nathanem.
- No to jakie sprawy cię tak zablokowały Zayn? - spytał podejrzliwie Nathan.
- To nie twoja sprawa - warknąłem.
Więcej już się nie odzywaliśmy. Po krótkiej wędrówce dotarliśmy do kasyna. Przy ruletce stał Kieran.
- No to teraz się zabawimy! - rzekł  Nathan.
Wdaliśmy się w krótką bójkę po czym wyprowadziliśmy Johnsona z budynku. Max zadzwonił do reszty informując, że udało nam się  złapać "ptaszka". Kiedy byliśmy już w kompletnym składzie. Poszliśmy nad rzekę. Postanowiliśmy zająć się tym dupkiem raz na zawsze. Tom i Siva przytrzymali go, a ja przestawiłem pistolet, a chłopaki odeszli na bezpieczną odległość. W tej chwili przypomniała mi się Cassidy. Co jeśli uciekła albo się okalecza albo co gorsza popełniła samobójstwo. Chciałem jak najszybciej załatwić tą sprawę jak najszybciej aby móc już spowrotem być z dziewczyną. Tak szybko, że spudłowałem, a Kieran uciekł. Chłopaki próbowali go jeszcze gonić, ale skurczybyk był za szybki. A ja stałem. W całkowitym szoku. To był mój pierwszy raz. Zawsze byłem królem spluwy. Nikt mi nie dorównywał w celności i szybkości.

* perspektywa Cassidy *
To wspaniała okazja, żeby uciec od tego idioty. Już dłużej bym z nim nie wytrzymała, w jego domu, z tymi zapachami przypominającymi nasz związek. Z nudów postanowiłam obejrzeć cały dom. Kiedy przeszłam do pokoju, w którym spał Zayn zobaczyłam telefon stacjonarny. To jest to! Zadzwonię po chłopców i po mnie przyjdą! Wykręciłam telefon do Louisa i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po dwóch sygnałach brat odebrał.
- Halo?
- Louis! To ja Cass!
- Kochanie gdzie jesteś? Już długo nie wracasz, martwimy się o ciebie!
- Lou jestem na Manverst Street 16. Przyjdź z chłopcami.
- Już idę, nie ruszaj się stamtąd.
- Nie mam zamiaru.
Rozłączyłam się. A więc mulat nie miał racji! Chłopcy się mną przejęli.

* perspektywa Louisa *
- Chłopaki nie jest dobrze. Cass jest na Manverst Street, ulicy wroga. Musimy po nią szybko pójść!

13...14...15...O! 16! Jesteśmy!

* perspektywa Cassidy *
- Patrzcie w górę!
- Hej Cass! Co ty tam robisz? Nic ci nie jest?!
- Wszystko ok!
Przelazłam przez okno i już schodziłam po cegłach nieotynkowanego budynku kiedy w oddali zobaczyłam Zayna.
- Chłopaki uciekajcie! ON tu idzie!!
Szybko wspięłam się z powrotem i przelazłam przez okno.
- Cześć skarbie! Już do ciebie idę! - zawołał do mnie.
- Hej!
Chłopaki na szczęście zdążyli schować się w krzakach. Tylko było widać kosmyk włosów Niall'a, ale na szczęście Zayn nic nie zauważył. Patrzyłam przez okno i widziałam jak chłopaki szybko uciekają. Czułam, że moje miejsce jest wśród nich, a nie tu. Z zamyślenia wyrwał mnie Zayn, który zaszedł mnie od tyłu i objął w tali.
* perspektywa Nialla *
"Cześć skarbie"?! Co to ma znaczyć? Czy on jej coś zrobił? Przecież ona go nienawidzi...sama mi opowiadała. To był nasz sekret. Cassidy nigdy nie rzuca słów na wiatr. Co się tam wydarzyło?! Muszę jej pomóc! Tylko jak?

* perspektywa Cassidy *
- Jak się miewa moja mała księżniczka?
Wyrwałam się z jego uścisku.
- Czy tobie już kompletnie odbiło?!
- Przepraszam, ale lubię twój dotyk, to mi było potrzebne na poprawę humoru.
- To znajdź sobie inną rozrywkę męska dziwko!
Odwróciłam się na pięcie, przeszłam parę kroków i trzasnęłam drzwiami od mojego aktualnego pokoju. To był chyba mój jedyny azyl na dzień dzisiejszy. Z płaczem osunęłam się na ziemię.


Nie mogłam. Nie umiałam tak dłużej. To było straszne być tak blisko, a zarazem daleko od ukochanej osoby. Teraz już wiedziałam, że ani na sekundę nie przestałam go kochać. Zayn zapukał. Nie otworzyłam. Chciałam być sama. Bez nikogo. Płakałam tak długo, dopóki nie zabrakło mi łez. Cass weź się w garść. Rękawem za dużej bluzki, którą pożyczyłam od Zayna otarłam mokre policzki. Przysunęłam do mnie moją torebkę, którą rzuciłam wcześniej na ziemię i wyjęłam paczkę chusteczek. Wydmuchałam nosa, a zużyte chustki odrzuciłam na bok. Uśmiechnęłam się. Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się Malik...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Three

* perspektywa Cassidy *
Postanowiłam jak najszybciej stamtąd uciec i wrócić do domu. Uwolnić się od tego pieprzniętego zboczeńca! Zebrałam moje rzeczy, które zostawiłam w domu Malika. Była to jedynie torba w której nie było w sumie nic, prócz paczki chusteczek i jakiś gum do żucia. Zarzucając torbę na ramię, podeszłam do okna i mocno złapałam uchwyt okna. Szarpnęłam klamkę i energicznie otworzyłam okno.  Usiadłam na parapecie przekładając najpierw prawą, potem lewą nogę. Wzrokiem sprawdziłam czy jest na tyle bezpiecznie, żebym mogła zeskoczyć. Nie było wysoko. Opuściłam się delikatnie, nadal trzymając się rękami parapetu. Rozejrzałam się po raz kolejny i zeskoczyłam. Wstając z ziemi zauważyłam jakąś postać stojącą przede mną. "Cholera!" - pomyślałam.
-Co Ty robisz, księżniczko? - zapytał mulat, szarpiąc mnie za nadgarstek.
-Puść mnie idioto. Co Ty sobie wyobrażasz?! I nie mów do mnie księżniczko, myślałam, że to sobie wyjaśniliśmy!
-Dokąd idziesz? - powiedział cały czas mnie trzymając.
-A to ważne? Nie jestem Twoją niewolnicą. Nie będziesz mnie trzymał w niewoli. - oburzona wyrwałam rękę z jego uścisku.
-A czy ja Cię trzymałem w niewoli? Mogłaś normalnie wyjść drzwiami..
-Wypuściłbyś mnie?
-Nie. Tak jak teraz, nie pozwolę Ci nigdzie iść.
-Czekaj, co Ty... - Nie zdołałam dokończyć, bo Malik złapał mnie za uda i przerzucił sobie przez ramie niosąc mnie do domu z którego wcześniej uciekłam. Szarpałam się i krzyczałam, żeby mnie puścił. Gdyby nie fakt, że jego dom postawiony był na niezłym odludzi, to ktoś by mnie usłyszał. Ulica niby dość znana, lecz mało kto tędy chodzi. Och tak, Malik postrach ulic. Czemu ludzie się go boją? Może i chodzi po ulicach z pistoletem w kieszeni. Ale prócz tego, to nie jest taki straszny.
A może po prostu ja się go nie boję? Nie wiem.
Zaniósł mnie do domu i postawił koło kanapy, która stała prawie na wprost od drzwi wejściowych. Poszedł zamknąć drzwi, rzucając mi spojrzenie typu 'Nie próbuj uciekać, inaczej Cię zabiję'.


-Chłopcy i tak mnie znajdą. - rzuciłam z pogardą.
-Myślisz, że Cię szukają? Jesteś dla nich gówno warta. Bezwartościowa suka.
-Jestem im potrzebna. Gówno wiesz. Nie znasz się. Jestem pewna, że już mnie szukają. Znajdą mnie i będzie po Tobie.
-Cass, serio myślisz, że mnie przestraszysz? Nie boję się tych śmiesznych chłopaczków.
-Nie nazywaj ich tak!
-Ojej, czyżby Cassidy się zdenerwowała? - ledwo powstrzymałam się od podarowania mu soczystego uderzenia w policzek. Z jednej strony miałam nadzieję, że chłopcy już mnie szukają. Ale słowa Zayn'a zmieniły mój tok myślenia.. Nie wiedziałam co mam myśleć.
-Kiedy będę mogła wrócić do domu?
-Hahaha, twierdzisz, że Cię wypuszczę? Ooo nie, księżniczko. Teraz będziesz moją niewolnicą. Idź weź prysznic, żeby się rozluźnić, a ja jakoś wzmocnie okna, żeby nie przyszło Ci do głowy znowu uciec. - posłuchałam go, żeby nie robić większych problemów i poszłam w stronę łazienki. - ręcznik masz w szafce pod zlewem - krzyknął. Weszłam do łazienki. Ściany były bardzo obskurne. Nie dbał o nią za bardzo. W porównaniu do reszty domu, był to koszmar. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, złapałam słuchawkę prysznicową i odkręciłam wodę. Była gorąca. Kropelki wody spływały po moim ciele. Wzięłam żel pod prysznic Zayn'a i wtarłam w swoje ciało. Zapach żelu przypominał mi zapach ciała Malika. Lubił ten żel. Zawsze kupował taki sam. Ten zapach przypominał mi o każdej chwili spędzonej z nim. O każdym zbliżeniu. Tęskniłam za tym. Chwila, Cass. Co? Wcale nie. Nie tęskniłam. Ocknęłam się momentalnie, bo Malik uderzył w drzwi.
-Nie utop się tam księżniczko!
-Nie mów tak na mnie, idioto.
-Ostra jesteś, mrr.
-Przestań, cholera!
-Pomóc Ci tam? - złapał za klamkę.
-Zayn, idź sobie! Dam radę, okej?!
-Jak sobie życzysz! - usłyszałam kroki, które powoli cichły. Spłukałam z siebie płyn, wyszłam spod prysznica i wytarłam się. Założyłam na siebie jakąś jego koszulkę i wyszłam z łazienki. Powędrowałam do pomieszczenia które aktualnie było 'moim pokojem'. Usiadłam na łóżku i upewniłam się, że nikogo nie ma w pokoju, ani w jego okolicach. Po raz kolejny wyciągnęłam coś, co nazwałam pamiętnikiem Zayn'a. Otworzyłam. Przeczytałam kilka słów, wspomnienia wróciły. Łzy napłynęły mi do oczu, odłożyłam pamiętnik, nie potrafiłam dalej go czytać. Cass, bądź twarda. Położyłam głowę na poduszce. Zasnęłam.
*Perspektywa Zayn'a*
-Hej, Cass.. - powiedziałem wchodząc do pokoju w którym była. Spała, ech. Postanowiłem, że pójdę zrobić coś do jedzenia, bo nie potrafię tak funkcjonować bez jedzenia. Poszedłem do kuchni i otworzyłem ją. Była prawie pusta. Wyciągnąłem jakąś puszkę z fasolką, wlałem do miski i włożyłem do mikrofalówki. Po jakiś 5 minutach była gotowa. Usiadłem przy stole i wziąłem łyżkę z jedzeniem do ust. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon. "Max? Czego on chce?" - pomyślałem.
-Zayn, halo? - powiedział Max.
-Co jest stary?
-Gdzie jesteś? Od paru dni nie ma Cię w bazie. A mieszkasz zaledwie dwa domy od bazy. Martwimy ssię, co jest?
-Max, gadasz jak moja matka, haha, wyluzuj. Musiałem odpocząć. Jestem w domu, aktualnie jem. - Nathan wyrwał telefon Max'owi.
-Stary, cholera, co Ty robisz? Od dawna nie byliśmy na żadnej akcji, co Ty wyrabiasz?!
-Nathan, spokojnie. Mam wszystko zaplanowane. Zaatakujemy, kiedy będziemy w pełni gotowi, rozumiesz?
-Coś jest z Tobą nie tak, nigdy taki nie byłeś, zawsze działaliśmy spontanicznie. Co się stało?
-Mam parę spraw do zrobienia w domu.
-Malik kura domowa?
-Zamknij się.
-Ja tylko mówię. - rozłączyłem się. Faktycznie, musiałem zacząć coś robić, dawno nie było żadnej akcji. Poszedłem do piwnicy zostawiając niedojedzoną fasolkę na stole. Otworzyłem jedną z szafek i przejrzałem wszystkie kartki leżące na półce. "Następny cel? Do dupy z taką robotą, przez tą dziewczynę nie potrafię się skupić." Wziąłem pierwszą lepszą kartkę. To było to, czego szukałem. Kieran Johnson. Miałem z nim rachunki do wyrównania.

wtorek, 30 lipca 2013

Two

* perspektywa Cassidy *
- Zayn, proszę zostaw mnie samą.
- Dobrze - odpowiedział smutnym głosem.
Z jednej strony czułam satysfakcję, że chociaż przez sekundę poczuje ból, tak jak ja po rozstaniu, a z drugiej było mi go jednak szkoda. Kiedyś byliśmy tak blisko, ale on musiał wszystko zniszczyć. Położyłam się na prawym boku i zaczęłam rozmyślać. A co jeśli bym z nim wtedy nie zerwała? Może bylibyśmy szczęśliwą parą? Co chwila chciałam się zrywać i do niego pójść jednak coś mi nie pozwalało. Duma. Kiedy tak leżałam wtuliłam się w poduszkę i zaciągnęłam zapachem jego perfum. Przypomniało mi to nasze wszystkie wspólne chwile. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją otarłam. Weź się w garść Cass! Co było minęło i już nie powróci. Wiele razy próbowałam zapomnieć, ale kiedy tylko ktoś wymawiał jego imię potok wspomnień do mnie wracał. Ejjj! To musiał być jego pokój...w szafce nocnej była szuflada. Spróbowałam otworzyć. Echhh zamknięta. Znów wtuliłam się w poduszkę, tym razem włożyłam pod nią ręce. Poczułam coś chłodnego, najprawdopodobniej metalowego. Wyjęłam to z pod poduszki. Tak! To kluczyk. Włożyłam do zamka od szuflady. Przekręciłam, udało się! Odsunęłam ją. W środku była paczka papierosów, zapalniczka i zeszyt. Najbardziej zaciekawiłam się tym ostatnim. Zapaliłam lampkę nocną i otworzyłam na pierwszej, lepszej stronie. Zaczęłam czytać.
Treść wpisu:
Kocham ją. Nie chcę już dłużej być sam! Tęsknię i to bardzo. Gdyby tylko zechciała mi wybaczyć. Mógłbym dla niej skoczyć w ogień, żeby tylko wróciła. Chcę poczuć jej dotyk, chcę znów mieć ją tylko dla siebie. Gdybym ją tylko odnalazł powiedziałbym jej wszystko co czuję...
Nie dokończyłam czytać kiedy Zayn zapukał do mojego pokoju. Szybko wrzuciłam zeszyt do szuflady, przekreciłam kluczyk i schowałam go pod poduszkę.
- Proszę! - krzyknęłam.
Zayn wszedł.
- Chciałem ci coś powiedzieć.
- Słucham - powiedziałam czule.

* perspektywa Zayna *
Czy ja się przesłyszałem. Nie, na pewno nie ewidentnie w jej głosie słychać było uczucie.
- Czy ty do mnie jeszcze coś czujesz? - spytałem.
Odpowiedziała mi cisza.
- Pytałem się czy ty do mnie jeszcze coś czujesz?
Znowu cisza. Spuściła głowę.
- Odpowiesz mi czy nie?!
Nie pisnęła ani słowem.
- Dobrze zastanowisz się w łóżku!
- Czy ty...przecież mówiłeś!
- Chodź, idziemy do drugiego pokoju! - ścisnąłem ją za nadgarstek.
- Nie Zayn.
- No dobra masz czas do zastanowienia się. Idę wziąć prysznic, a kiedy wrócę przejdziemy do czynów.
* perspektywa Cassidy *
Wyszedł. I co ja mam teraz zrobić? Zastanowiłam się. Tak bardzo płakałam i teskniłam za osobą, która okazała się tyranem. Brakowało mi go, ale nie pójdę z nim do łóżka. Nawet nie jesteśmy parą! Ale z drugiej strony jak mnie odprowadzi do Parkera to będzie gorzej. Chyba nie mam wyjścia.
Podniosłam się z łóżka. Podeszłam do drzwi od łazienki. Zayni, jak go pieszczotliwie nazywałam, zdawał się coś mówić, a tak właściwie śpiewać. Przysłuchałam się. To było takie piękne. Miał głos anioła, a podobno głos jest odzwierciedleniem duszy. Zapukałabym, ale nie chciałam mu przerywać. Po około pięciu minutach skończył śpiewać i przekręcił zamek. Otworzył drzwi i wpadł na mnie.
- Achhh to ty jak długo tu stoisz?
- Chwilkę - skłamałam.
- To dobrze. Co chciałaś?
- Zrobię to.
Jego oczy rozbłysły. Przyciągnął mnie do siebie.
- Ale nie dzisiaj!
Wyszarpałam się z jego objęć.
- A kiedy?! - zapytał nieco zawiedziony.
- Jutro.
- Rano?
- Nie. W nocy.
- No dobra jak chcesz, ja jestem do twojej dyspozycji cały czas.
I to mnie najbardziej martwiło.
- To ja idę już spać.
Wpił mi się w usta. Na początku chciałam się powstrzymywać, ale spodobało mi się to. Po chwili się jednak opamiętałam i wbiegłam z płaczem do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Na ramieniu poczułam ciepłą dłoń. Pamiętam ten dotyk. Jedyny w swoim rodzaju.
- My nawet nie jesteśmy razem! - powiedziałam przez łzy.
- Ale możemy być jeśli tylko chcesz! Wystarczy jedno słowo!
- Nie.
- Jak już chcesz! - powiedział oburzony i wyszedł z pokoju.
Nie. Nie jestem gotowa i nie wiem czy kiedykolwiek będę. Po prostu do siebie nie pasujemy. Nie widzę sensu takiego związku. Nie prześpię się z nim. Nie kocham go. Ale muszę się ratować! Można powiedzieć, że to była sytuacja ekstremalna, a w takich można nadgiąć trochę przepisy.

One

Późna noc. O tej porze każdy o zdrowym rozsądku nie przechadza się po mieście. Ludzie siedzą w domu w obawie przed gangsterami. Nawet za dnia przechodnie starają się omijać dwie ulice: Manvers Street i Mansfield Road. Znajdują się tam siedziby dla dwóch gangów, wrogo do siebie nastawionych. Na rogu kamienicy stoi wysoka postać w długim płaszczu i czarnym kapeluszu. Zapala papierosa. Wciąga dym. I znów, aż papieros się wypalił i odrzucił go na brukowaną ulicę. Postać przechodzi dwie przecznice dalej. Widzi cień przesuwający się po ceglanej ścianie. Przechodzi dwa kroki, ma wrażenie, że ktoś go obserwuje. Odwraca się i...naskakuje na niego średniego wzrostu zakapturzona postać. Mężczyźnie w kapeluszu udaje się szybko zyskać przewagę. Po chwili przyciska przeciwnika do ściany.
- Hmmm...i co chłoptasiu? Czego kręcisz się po cudzym terenie!! - zapytał rozwścieczony zrywając kaptur z twarzy przeciwnika.
Długie, pofalowane blond włosy opadły na pierś kapturnicy.
- Ho-ho-ho Cassidy jak ja cię dawno nie widziałem!
- Spiep***j!
- Hmmm...ostra z ciebie laska. Mógłbym cię zabić, ale mam inne zachcianki - to mówiąc spróbował zdjąć z niej bluzę, ale to mu nie wyszło, dziewczyna zbytnio się szamotała.
- Nie jestem pierwszą lepszą dziwką Malik - warknęła.
- Nie to nie, zabiorę cie do Tom'a. Już on z tobą inaczej pogada, a ja chciałem cie puścić wolno za jedną noc.
- O jedną za dużo!
- Ekhhhh...szkoda mi ciebie, marnie skończysz.
Dziewczyna nie mogła już dłużej wytrzymać.
- A więc czego chcesz? - zapytała oschle.
- Jak już mówiłem chcę ciebie!
- Od lat nie jestem już twoja, tak trudno zrozumieć?!
- Może po dzisiejszej nocy zmienisz zdanie.
- Ekhhhhhh...gdzie mnie zabierasz Malik?
- Jak to gdzie? Do domu.
- Ty naprawdę myślisz...
- Chcesz zginąć?!!
- Nie...
- To rób co ci każę. Idziemy do mnie, do sypialni i robimy to tak jak dawniej.
Dziewczyna niechętnie za nim człapała.
- Nie ociągaj się kochanie!!
- Nie jestem twoim kochaniem Malik!!
Do końca drogi nikt nie odezwał się już ani słowem. Mulat otworzył drzwi blondynce. Przy okazji dając jej klapsa.
- Prostak - sykneła.
- Co proszę?
- Gówno!
Chłopak przygotował dla niej ręcznik i dał jedną z jego piżam. Cassidy wzięła to od niego bez słowa podziękowania. Weszła do łazienki. Nie wychodzi od pół godziny. Zayn puka do drzwi - nic.
- Jak mi nie otworzysz to...
- To co?
- No wyjdź już stamtąd!
- Nie!
- Jeśli chcesz to możemy to przesunąć na jutro, przenocuję cię.
- Obiecujesz?
- Tak.
Słychać chrząst przekręcanego zamka. Z łazienki wyszła dziewczyna wyglądająca wyjątkowo atrakcyjnie, jednak chłopak musiał się powstrzymać. W końcu obiecał.
- Pierwszy pokój na lewo to twoja sypialnia.
- Fajnie wiedzieć.
- Pomóc ci w czymś?
- Nie, idź już lepiej Malik.
- Jak sobie życzy moja księżniczka.
Ten facet totalnie dział na nerwy Cassidy. Czemu się tak zmienił? Kiedyś był przeuroczym, wrażliwym chłopakiem. Zmienił się po zerwaniu z Cass. Powodem byli jego nowi znajomi - Tom, Jay, Max, Nathan i Siva. Zayn nie chciał kończyć związku, ale dziewczyna nie chciała mieć nic wspólnego z kolegami chłopaka i go rzuciła. Teraz obydwoje rozmyślają czy tak musiało się to skończyć. Po chwili dziewczyna usłyszała nieśmiałe pukanie.
- Proszę - odpowiedziała.
W drzwiach ukazał się Malik. Wszedł i usiadł na łóżku koło Cass.
- Posłuchaj, bo to nie tak jak myślisz to miałobyć inaczej.
- O czym ty mówisz Zayn? - po raz pierwszy od dłuższego czasu powiedziała do niego po imieniu.
- Przepraszam, że nie próbowałem cię zatrzymać kiedy odchodziłaś, ale czułem, że tak będzie dla ciebie lepiej, beze mnie. Przepraszam, ale ja nadal cię kocham.
- Ty...ty nie wiesz jak ja się czułam! Sama! W końcu chłopaki się mną zajęli, a ty przez ten cały czas balangowałeś!
- Proszę wybacz mi! Byłem ślepy! Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
- Puść mnie. Puść mnie wolno i nigdy nie szukaj, nie chcę cię widzieć!
- Dobrze, jak sobie życzy moja księżniczka...

niedziela, 28 lipca 2013

Prolog.

Dwa gangi. Dwa światy. Jeden cel - zdobyć władzę. W skład pierwszego gangu wchodzą: Zayn Malik który jest liderem. Tom Parker (zastępca lidera), Nathan Sykes, James (Jay) McGuiness, Maximillian (Max) George i Siva Kaneswaran. Drugi gang zaś ma następujących członków: Louis Tomlinson uznawany za lidera, Cassidy Tomlinson - zastępca lidera, jak i siostra Louis'a, Harry Styles, Niall Horan, Liam Payne. Który gang zyska władzę, a który będzie skazany na porażkę? Czy nienawiść pomiędzy dwoma gangami to wszystko co łączy te dwie grupy? Czy dwa tak odmienne światy mogą się przyciągać?