sobota, 19 października 2013

Ten

Ze względy na za małą ilość komentarzy, rozdział pojawił się później. Nie wyrobiłyśmy również z napisaniem rozdziału. Będą pojawiały się one co 2 tygodnie. W piątki, soboty, bądź niedziele.
Następny rozdział? - 30 komentarzy.
kochamy was i dziękujemy ~ Adminki xx


*Perspektywa Cassidy*

Zamurowało mnie. Po tej informacji pojawiła się inna mniej ważna. Mianowicie było to coś o spotkaniu się królowej z kimś nieco mniej ważnym od niej. Z jednej strony nie byłam pewna tego, czy Zayn i reszta na pewno tam pojechali, bo Zayn nie chciał powiedzieć dokąd się wybiera. Mimo to coś we mnie pękło. Koniecznie musiałam się dowiedzieć co się dokładnie stało. Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do kuchni. Otwierałam każdą szafkę i szufladę po kolei w poszukiwaniu czegoś co mogło zawierać numer telefonu do Zayn'a. Jakoś po 20 minutach ciągłego szukania do ręki wpadł mi starter, bez karty, co oznaczało, że karta była w telefonie bądź leży gdzieś w domu. Nie zastanawiająć się ani chwili pobiegłam do telefonu i wpisałam numer. 1 sygnał, 2,3,4,5,6,7 "cześć tu Zayn, nie mogę teraz rozmawiać, zostaw wiadomość"
-Cholera! - powtórzyłam dzwonienie koło 3 razy. Nie odbierał. Usiadłam na podłodze. Zakryłam twarz rękami. Ciężko oddychając myślałam nad logicznym wytłumaczeniem tego zdarzenia. Jedną z najdziwniejszych rzeczy było to, że akurat w tym momencie włączyłam telewizor. Zadzwonił telefon. Rzuciłam się na niego z nadzieją, że dzwoni Zayn.
-Halo? Zayn? To Ty? Zayn?!
-Dzień dobry. Tu komendant Dalley. Z kim mam przyjemność rozmawiać?
-Cassidy, Cassidy Tomlinson.
-Przepraszam, że o to pytam, ale co pani robi w domu pana Malika?
-Eee.. ja.. - nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mogłam przecież wydać policji tego, że w sumie mnie porwał. - przyjechałam go odwiedzić. A tak w ogóle, to gdzie do cholery jest Zayn i czemu z Tobą rozmawiam?! - powiedziałam dość nerwowo, dopiero po czasie zorientowałam się, że gadałam z policjantem jak z jakimś kolegą.
-Może pani jeszcze nie wie, ale na ulicy Winchester stał się wypadek.. Samochodowy, bynajmniej tak twierdzimy. Nie żyją dwie osoby, niestety nie znane nam są ich dane. Natomiast w cięzkim stanie w szpitalu znajdują się panowie, z którymi "kumpluje się" pani znajomy. Max George, Jay McGuiness, Siva Kaneswaran, Tom Parker i Nathan Sykes. Jest tam również jeszcze jeden mężczyzna którego tożsamość dopiero ustalamy.
-A Zayn? Co z nim? Gdzie on jest? Czemu nie odbiera ode mnie telefonu?
-Pana Malika wciąż szukamy, nie wiemy gdzie się aktualnie znajduje. Pan George powiedział nam, że Malik przed wypadkiem kazał przekazać, że ma pani poszukać kluczy i wyjść z domu. Powinna wrócić pani do siebie. Klucze są, tak jak powiedział pan George "tam gdzie zawsze". Najprawdopodobniej, miał przekazać Ci to on sam, ale jako, że jest w szpitalu, przekazał to mi. Przepraszam za problem i damy pani znać jakby się coś w razie działo. Życzę dobrej nocy. Do widzenia.
-Ta, cześć. - rzuciłam oschle.
Moje życie się zawaliło. Zayn wyszedł, nie mówiąc mi dokąd się wybiera. A teraz jeszcze wypadek jego kolegów. Wzięłam klucze tak jak kazał mi Dalley, poszłam ubrać buty i chciałam już wyjść z domu, kiedy wpadłam na pomysł, żeby napisać karteczkę z informacją, co się ze mną dzieję i zostawić ją w dość widocznym miejscu. Z szafki pod mikrofalówką wyjęłam papier śniadaniowy, bo nie chciało mi się iść do góry.  Znalazłam jakiś ołówek i napisałam:

Zayn, tak jak kazałeś, wzięłam klucze i wracam do domu. 
Nie wiem co się z Tobą dzieję i przepraszam, że nie mogę Ci pomóc.
Pewnie gdy to czytasz, mnie już nie ma, jestem u chłopców. 
Dziękuję, za wszystko co dla mnie zrobiłeś, mimo tego, że w sumie zostałam porwana - zaśmiałam się sama do siebie - dobrze mnie traktowałeś, no i w ogóle.. Cóż, trzymaj się. 
Cassidy. 

Kartkę położyłam na stole, a sama wyszłam z domu zatrzaskując drzwi. Głośno wciągając powietrze zastanawiałam się, co mam zrobić. Wrócić tak po prostu do domu? Przez chwilę przeleciało mi przez myśl, bo pójść na miejsce wypadku i dowiedzieć się czegoś więcej. Przypomniałam sobie, że wciąż mam na sobie ubrania Malika, więc postanowiłam wrócić do domu, przebrać się w swoje ciuchy, porozmawiać z chłopcami i razem z nimi wybrać się na miejsce zdarzenia. Nie wiem nawet, kiedy podeszłam pod dom, stało się to strasznie szybko. Wciągnęłam sporo powietrza nosem, widząc jak moja klatka piersiowa się unosi. Wypuściłam powietrze po kilku sekundach, podniosłam dłoń, zrobiłam z niej pięść i zapukałam do drzwi.
Otworzył mi Louis.
-Cz-cześć. - powiedziałam nieśmiało.
-Cass.. Cassidy? - odpowiedział przecierając oczy ze zdziwienia.
-We własnej osobie, braciszku. - uśmiechnęłam się ciepło, po czym wpadłam w jego ramiona. Tęskniłam za nim.
-Jak się wyrwałaś? Jak od niego uciekłaś?! - zadawał mi ciągle pytania, w końcu nie wiedzialam na co odpowiedzieć.
-Po prostu wyszłam. - nieco posmutniałam, po czym ponownie podniosłam kąciki ust, udając szczęśliwą.
-Jesteś głodna? Chcesz coś do jedzenia? Wejdź! Jestem złym bratem, czemu nie wpuściłem Cię od razu, wchodź szybko. Jest zimno. Usiądź tu na kanapie, chcesz koc? Co Ci zrobić do....
-Louis! Spokojnie, nie mam pięciu lat. Poradzę sobie, dziękuję. Ale w sumie, zrób mi coś do jedzenia, a ja pójdę się przebrać. Gdzie reszta chłopaków?
-Szczerze mówiąc, nie wiem. Chyba siedzą w piwnicy, Niall kupił xboxa. - zaśmiał się.
-Tak, to wiele wyjaśnia. - rzuciłam i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej bokserkę z napisem "BAD" i czarne rurki. Szybko się przebrałam i znowu zeszłam na dół. Jedzenie było już gotowe, Louis nie wysilił się bardzo. Kanapki z szynką i serem. Nie powiem, żeby mi to nie smakowało, brakowało mi takiego jedzenia. Lou nigdy nie był wykwintnym kucharzem. Ugryzłam kawałek chleba.
-Lou?
-Słucham, Cass?
-Bo wiesz, no.. Oglądaleś ostatnio może wiadomości w telewizji?
-Haha, tak się składa.... że nie. Niall cały czas zajmuje telewizor by grać w te swoje durne gry. A czemu pytasz?
-Nic, nic. - uśmiechnęłam się - zaraz wrócę, okej? - Louis przytaknął ruchem głowy.
Zeszlam na dół do piwnicy. Rozejrzałam się, aż w końcu ujrzałam całą bandę chłopaków grających w jakieś strzelanki.
-Heeeeeeeeeeeeej! - krzyknęłam. Wszyscy równocześnie odwrócili głowy.
-Cassidy! - krzyknęli na raz.
-A wy co, wszyscy zgodnie? - zaśmiałam się.
-Kiedy wróciłaś? - zapytał Liam.
-Tak się składa, że niedawno. Jakieś.. Hm... Piętnaście minut temu?
-Nawet nie wiesz, jak się cieszymy, że jesteś! - Niall podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie.
-Stary, my też za nią tęskniliśmy, daj nam też się do niej przytulić! - zażartował Harry wyrzucając ręce w górę. Po czym podszedł do mnie, obejmując mnie. Liam powtórzył ową czynność.
-Grasz z nami? - zaproponował Niall.
-Nie raczej nie. Dziękuję, ale mam do was pewną sprawę. Możecie usiąść? - chłopcy nie odpowiedzieli, wykonali to o co ich prosiłam.
-Bo.. E.. nie wiem jak zacząć. Zayn zaginął. - powiedziałam bawiąc się włosami. - tzn, nie wiem czy zaginął.  Wyszedł z domu, a potem usłyszałam w telewizji, że jego koledzy mieli wypadek. Wszyscy są w szpitalu. Dzwonił do mnie dzisiaj Dalley... Powiedział, że szukają Zayn'a. - oczy mi się zaszkliły.
-Cassidy, wiesz, że to nie powinno nas interesować? Rywalizujemy z nimi, powinniśmy się cieszyć, że osoba z innego gangu zniknęła. No i tak własnie jest! - Krzyknął Harry uradowany, chcąc przybić piątkę Niall'owi.
-Nie masz serca, na prawdę! - odkrzyknęłam i pobiegłam do góry.
-Jesteś chory, czy jak? - powiedział Liam, uderzając Harry'ego w policzek. - ona go kocha idioto.

-Poradzę sobie bez was, zawsze sobie radziłam. - powiedziałam zakładając buty. Wykorzystując okazję, że Louis'a nie było w pobliżu, wyszłam z domu.

sobota, 5 października 2013

Nine

Cześć wszystkim! Przepraszamy za brak rozdziałów, ale spowodowane jest to brakiem weny no i szkołą.
Rozdziały powinny pojawiać się raz w tygodniu. W piątki wieczorem, bądź w soboty.  Chcecie kolejny rozdział? Wiem, że chcecie! *my skromne hahahaha* do piątku 25 komentarzy. DACIE RADĘ?
+ dodałyśmy do bloga zakładkę "informowani" prosimy o wpisanie się tam: askiem, fb, twitterem, czymkolwiek, a będziemy informowały o nowych rozdziałach.
+ możemy prosić, o dodanie bloga do obserwowanych? :)
Dziękujemy za odwiedzanie bloga i komentarze.
W szczególności dziękujemy Smanthcie ! :) 
Kochamy was. x 
~ Adminki. xx
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* perspektywa Niall'a *

Która to godzina? O to już 23?! Zasiedziałem się. Ciekawe co Cassidy napisała w liście i jak na to zareaguje Louis. No dobra, jeszcze 5 minut spacerkiem i będę w bazie to się dowiemy.
----
Otworzyłem drzwi i zaraz złapał mnie Louis. - I jak? Widziałeś się z nią? Masz jakieś wieści? Znalazłeś coś?
- Spokojnie, tak widziałem Cass, chwilę z nią pogadałem. Masz to coś dla ciebie - wyciągnąłem rękę podając kopertę.
Szybko ją rozdarł i rozłożył kartkę. Zaczął przesuwać po niej oczami.
- Może wejdziemy i przeczytasz wszystkim na głos? - zaproponowałem.
- Tak, tak - odparł zszokowany, najwidoczniej zawartością listu.
Weszliśmy do środka, zawołaliśmy resztę i usiedliśmy wszyscy w kuchni. Louis zaczął czytać:
"Kochani!
Jak już wiecie (albo i nie) jestem teraz u Zayna. To nie tak jak pewnie myślicie, nie porwał mnie. To ja weszłam na ich teren, a znacie zasady. Według nich ma prawo żądać zapłaty za wypuszczenie mnie. On chciał się ze mną przespać, ale ja się nie zgodziłam. Nie mogę narzekać, jestem pod jego opieką dzień i noc, tylko raz mnie zostawił samą na chwilę, żeby coś załatwić. Oczywiście próbowałam uciekać, ale nie udało mi się. Kiedy wyskoczyłam z okna nie wiem jak i skąd pojawił się Niall. Ja wtedy zemdlałam, ale wszystko mi opowiedział. Razem z Zaynem zanieśli mnie z powrotem do jego domu i położyli na łóżku w moim tymczasowym pokoju, a potem ocucili. Niall chciał mnie zabrać do szpitala, ale nic się nie stało, tylko trochę pobolały plecy. Zayn nie jest zły, pozwolił Niall'owi mnie odwiedzać, więc jeśli chcecie mi o czymś powiedzieć lub coś przekazać to będzie on naszym łącznikiem. Nawet nie wiecie jak się za wami stęskniłam, już nie mogę się doczekać kiedy znów się spotkamy.
Buziaki,
wasza Cassidy."
Nastała długa chwila milczenia. Louis spuścił głowę, reszta widocznie posmutniała, tylko Liam wpatrywał się we mnie wyczekująco, ale ja nic nie powiedziałem. Tomlinson z papierem w ręku odsunął krzesło, poszedł do swojego pokoju i trzasnął drzwiami. Inni zrobili tak samo, a Liam na przeleciał po mnie wzrokiem. Stałem teraz na środku kuchni zupełnie sam, nie mając pojęcia co nie tak zrobiłem. Po chwili namysłu stwierdziłem, że powinienem teraz pójść i porozmawiać z Louisem. Wszedłem do Jego pokoju bez pukania.
-Przepraszam? Lou? - powiedziałem cicho, widząc Louis'a zakrywającego twarz poduszką.
-Tak? - szybko otarł twarz poduszką i rzucił ją w kąt łóżka.
-Bo..
-Wiem Niall, mi też jest ciężko, ale słyszałeś, on dobrze ją traktuje. - delikatnie podniósł kącik ust.


-Louis, bo.. ja tam byłem wcześniej. Zanim ustaliliśmy, że tam pójdziemy. Poszedłem bez waszej wiedzy. Wiem, powinieneś mi teraz porządnie pieprznąć, ale słuchaj. Ona tęskni, fakt. Ale jej jest tam dobrze. Ona go kocha. Może ciężko Ci w to uwierzyć, ale ona naprawdę go kocha. On również darzy ją wielkim uczuciem. To jest coś w stylu zakazanej miłości, coś jak w jakimś "Amerykańskim filmie". Romeo i Julia - wersja współczesna. Ona go kocha, on kocha ją, ale nie mogą być razem, są wrogami. Cass chciałaby wrócić do domu, ale jednocześnie nie chce, bo z nim jest jej dobrze, czuje się przy nim bezpiecznie. Pomyślisz pewnie "on jest kryminalistą". Tak jest. My też jesteśmy. Cassidy jest mądrą i silną dziewczyną, poradzi sobie w każdej sytuacji, nie na darmo jest Twoim zastępcą, prawda? Ona dorasta, to było pewne, że kiedyś się od nas wyprowadzi. To jest tylko chwilowa wyprowadzka, Lou. Ona wróci i to całkiem niebawem. Pokaże mu, że nie mogą być razem i on ją wypuści, to kwestia czasu. - Louis przez cały czas nie powiedział słowa.

-Dzięki stary. Dzięki, że jesteś. - bez namysłu przytuliłem przyjaciela, wiem, że tego potrzebował. Mój uścisk nie zastępował uścisku Cassidy, ale choć w części mógł poczuć, że ma we mnie wsparcie. Wiem jak bardzo było mu to potrzebne.

*perspektywa Cassidy*

-Maaaaaaaaaaalik! Ej! Maaaaaaaaaalik! - chodziłam po domu w poszukiwaniu Zayn'a. - gdzie jesteś? Malik no!
-Po nazwisku to po pysku, mała. - powiedział Zayn podchodząc do mnie od tyłu i oplatając mi ręce w pasie.
-Ekhem.. Po pierwsze, nic mi nie zrobisz, a po drugie... JESTEŚ CHOLERA ZA BLISKO. - krzyknęłam mu prosto do ucha i wyrwałam się z jego uścisku.
-Au! - pisnął łapiąc się za ucho. Dusiłam się wprost ze śmiechu. - przeginasz, mała! - syknął i rzucił się na mnie łaskocząc mnie gdzie popadnie i jednocześnie goniąc mnie po całym domu. Po jakichś 7 minutach gonitwy, ze zmęczenia opadłam na kanapę. Mokra od potu, ciężko oddychałam.
-Wyglądasz tak pociągająco, tak seksownie, że gdyby nie to, że muszę zaraz wychodzić, coś bym zrobił.
-Co kryje się pod słowami "coś bym zrobił"? - powiedziałam kusząco.
-Och Cass, nie drocz się ze mną, wiesz, że mnie pociągasz.
-Idiota! - zaśmiałam się. Malik lekko się uśmiechnął, odwrócił się, podszedł do wieszaka i wziął swoją czarną skórzaną kurtkę. Założył ją na siebie, po czym włożył trampki i złapał klucze z szafki.
-Wychodzę. Nie życzę sobie w tym domu nikogo, pod moją nieobecność, rozumiesz?
-A Niall? Pozwoliłeś mu przychodzić.
-Jeżeli wejdzie oknem, to nie ma problemu, klucze zabieram ze sobą. - powiedział ironicznie.
-Jeszcze się zdziwisz. - odwróciłam głowę. - Kiedy wracasz i gdzie idziesz?
-Książke piszesz kotku?
-Nic ciekawego by w niej nie było, masz naprawdę nudne życie.
-Nie ważne. Muszę wyjść, wrócę dzisiaj. Chyba. Narazie. - rzucił szybko i wyszedł zatrzaskując drzwi.

*perspektywa Zayn'a*

Trzasnąłem drzwiami, oparłem się o nie, po czym odwróciłem się do nich twarzą i zjechałem dłonią po drzwiach od mojej głowy aż do pasa.
-Kocham Cię. - wyszeptałem do drzwi. Chwilę jeszcze tak oparty rozmyślałem, czy nie wrócić do domu i nie powiedzieć tego jeszcze raz, tym razem głośniej i do niej. Zrezygnowałem. Wyprostowałem się, poprawiłem kurtkę i wyciągnąłem telefon z kieszeni.

DO: Max

Stary, widzimy się pod magazynem. Weź chłopaków. Widzimy się tam za 15 minut.

Wysłałem wiadomość i schowałem telefon do tylnej kieszeni w spodniach. Szedłem kawałek chodnikiem przed domem, po czym wsiadłem do samochodu. Włożyłem kluczyk do stacyjki i odpaliłem pojazd. Ze schowka wyciągnąłem paczkę papierosów, szybkim ruchem ręki włożyłem jednego z nich do ust i odpaliłem zapalniczką. Zaciągnąłem się dymem. Samochód ruszył. Łapiąc za zagłówek siedzenia pasażera, odwróciłem głowę, żeby móc normalnie wycofać. Zaciągnąłem się dymem ponownie i wypuściłem dym. Samochód wypełnił się dymem papierosowym. Po 10 minutach zajechałem na miejsce. Chłopaków jeszcze nie było.


*perspektywa Cassidy*

Zayn wyszedł, a ja nie wiedziałam co robić. Zostawił mnie w domu, bez możliwości wyjścia z domu. Bez możliwości jakiegokolwiek kontaktu z chłopcami. Przeszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę. Wyciągnęłam z niej jajka. Z szafki znajdującej się obok lodówki wyciągnęłam patelnię. Może i nie byłam głodna, ale jako, że nudziło mi się, stwierdziłam, że coś zjem. Szybko zrobiłam jajecznicę, bo w sumie nie miałam możliwości na zrobienie czegoś innego, lodówka świeciła pustkami. Nałożyłam trochę jajecznicy na talerz, z szuflady wyciągnęłam widelec i przeszłam do pokoju Zayn'a. Znajdował się tam telewizor. Włączyłam pierwszy lepszy kanał. Leciały właśnie wiadomości. Prezenter nie mówił nic ciekawego. W pasku na dole ekranu widniał napis:
Wypadek samochodowy na ulicy Winchester. 2 osoby nie żyją, 6 osoby są w ciężkim stanie w szpitalu.
Włosy stanęły mi dęba. Na tej ulicy znajdował się magazyn, w którym gang Zayn'a ma spotkania.