czwartek, 29 sierpnia 2013

Eight

* perspektywa Nialla *
A teraz szybko do domu. Hmm...widzę, że z Cass wszystko w porządku. Chyba ten cały Malik nie był taki zły na jakiego by się wydawał. No przynajmniej w stosunku do Cassidy. Już jutro znów ją zobaczę. Mam  nadzieję, że nic jej nie będzie po tym upadku. Tylko nad jednym się teraz zastanawiam. Czy lepiej powiedzieć chłmopakom o tym, że byłem u Cass i mogę się z nią widywać czy lepiej pozostawić to dla siebie. Z jednej strony chłopaki uspokoiliby się o nią zwłaszcza Louis, bo chodzi bardzo podłamany. Zresztą nie dziwię mu się - to jego siostra. Z drugiej strony jak im o tym powiem to na pewno będą chcieli ze mną pójść, a nie wiem czy Cass się ucieszy zwłaszcza jak Zayn i jego ludzie planują jakąś zasadzkę na mnie. Wtedy wpadlibyśmy wszyscy i nie byłoby ratunku. Tak, zdecydowanie lepiej jeśli im o tym nie powiem. Zresztą jak zareagowaliby gdyby się dowiedzieli o tym, że byłem na terenie wroga bez ich wiedzy? Kiedy tak się zastanawiałem droga zleciała mi szybko i nie zauważyłem kiedy stałem już przy drzwiach wspólnego domu.
- Hej Niall! - powitał mnie od progu Harry.
- Cześć Hazz.
- Jakiś dziwny dziś jesteś! Zamyślony i wogóle inny niż zwykle.
- Co? A przepraszam...zamyślony? Jakiś taki mam dzień.
Poszedłem do pokoju nie chcąc, aby Harry się czegoś domyślił. Zapaliłem światło i usiadłem na łóżku. Wziąłem z szafki nocnej książkę. Ledwo co zacząłem czytać, a do mojego pokoju ktoś zapukał.
- Proszę.
Do pokoju wszedł Liam.
- Hej - powiedział niepewnie.
- Hej, siadaj - poklepałem kawałek łóżka obok mnie.
- Harry mówił, że jesteś jakiś nie swój. Chodzi ci o Cass, prawda? Stary nie martw się. Gadałem z resztą i zdecydowaliśmy się, że jednak pójdziemy po nią dzisiaj.
- Eeeemmm...fajnie.
- Nie cieszysz się?
- Liam...bo jest taka sprawa, ale obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz.
- Obiecuję.
- No bo ja byłem dzisiaj u Cassidy. U niej wszystko dobrze i...
- Czekaj co? BYŁEŚ SAM NA TERENIE WROGA?!
- Ciszej, bo inni usłyszą! Tak byłem tam i nic mi się nie stało. Ale posłuchaj ten cały Malik dobrze się nią opiekuje i pozwolił mi ją odwiedzać, ale obawiam się, że jak ktoś ze mną pójdzie to się wkurzy i coś zrobi Cass.
- Ugh uważam, że powinieneś powiedzieć o tym reszcie. - to mówiąc wyszedł z mojego pokoju.
No dobra, ale jak im powiem, to będą chcieli tam iść. Nie mogę do tego dopuścić. Ufam Liam'owi i wiem, że im nie powie. Nie wiem, co mam zrobić. Ale jeśli im nie powiem, to tam pójdą. Cholera, jestem teraz w koszmarnej sytuacji! Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół, do kuchni. Chłopaki siedzieli przy stole i rozmawiali. Postanowiłem, że się do nich dosiądę.
- ...i myślę, że dzisiaj w nocy będzie najodpowiedniejsza pora, żeby spróbować ją odbić. Ooo hej Niall dobrze, że jesteś właśnie omawiamy plan uwolnienia Cass.
- Cześć Louis, cześć wszystkim. A więc myślicie, że jesteśmy gotowi, żeby zaatakować dzisiaj?!
- Niall spokojnie, ja też obawiam się niepowodzenia, ale nie powinniśmy dłużej z tym zwlekać. Co ty na to, że do powrotu Cassidy zostaniesz moim zastępcą?
- To wielki zaszczyt Louis, ale nie sądzisz, że byłoby lepiej gdybym no nie wiem najpierw poszedł sam na zwiady? - Lou już otwierał usta, aby się sprzeciwić, ale w tym samym momencie poparł mnie Liam.
- Louis myślę, że to dobry pomysł. Powinniśmy znać dogodne przejścia i szybkie kryjówki w razie gdybyśmy zostali nakryci przez wroga.
- No dobrze. Niall kiedy zamierzasz pójść na tamten teren.
- Kiedy tylko się ściemni.
- A więc dobrze. Plan mamy już opracowany. Harry, Liam możecie zostawić mnie na chwilę samego z Niallem?
- Okej - odpowiedzieli jednocześnie.
Liam tylko spojrzał się na mnie nieco zmartwiony i jednocześnie zaciekawiony. Wiem czego ode mnie oczekiwał. Że powiem Louis'owi o tym, że już tam byłem. Ale ja nie mogłem, przynajmniej nie w tym momencie.
- Niall doceniam twoje poświęcenie jednak chciałbym zapytać czy nie potrzebujesz towarzysza. W końcu nie wiemy czego się można spodziewać.
- Nie, pójdę sam. Nic mi się nie stanie. Łatwiej się ukryć w pojedynkę niż z kimś, a poza tym jakby mnie nakryli to zagrażałoby mi coś tylko mi. No wiesz nie możemy się narażać na większe straty.
- No dobrze, tylko bądź ostrożny. Nie chcę stracić kolejnej bliskiej osoby.
- Nie martw się dam sobie radę.
Pożegnałem Louisa i poszedłem do pokoju. Rozłożyłem się na łóżku i wziąłem książkę, którą wcześniej zacząłem czytać. Kiedy zaczęło się ściemniać odłożyłem lekturę i zszedłem do kuchni napić się wody.
- No! To teraz do Cassidy! - powiedziałem uśmiechając się pod nosem.

* perspektywa Zayna*
- Hej Zayn możemy pogadać?
- Oczywiście. Co się stało?
- Ale na pewno Niall będzie mógł bezpiecznie mnie odwiedzać?
- Hahahaha Niall i Niall. Czy ty pomyślisz kiedyś o mnie?
- No wiesz siedzę uwięziona w twoim domu od trzech dni, trudno w takich warunkach o tobie nie myśleć!
- Dobrze już, spokojnie. Powiedziałem, że może cię bezpiecznie odwiedzać to może.
W tej chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Otworzę - powiedziałem.
Podszedłem leniwie do drzwi i szarpnąłem za klamkę.
- Och to ty.
- Ja.


- No to wchodź - powiedziałem niechętnie. - Cassidy! Masz gościa!
Zaraz wyszła z pokoju i skierowała się w naszą stronę.
- O hej Niall! - zawołała z uśmiechem na utach. - Coś się stało? - dodała zaniepokojona.
- Emm...tak. Stało się i chciałem pogadać w cztery oczy.
- Okej to chodźmy do pokoju.
Nie mogę uwierzyć. Po prostu mnie olała. Wzięła go za rękę i poszli do pokoju bez słowa jakbym po prostu był powietrzem.

* perspektywa Cassidy *
Kiedy Niall wszedł do pokoju zamknęłam drzwi za nami. Nie chciałam z tym zwlekać cokolwiek by to było.
- No więc o co chodzi? - palnęłam prosto z mostu.
- Bo wiesz...nie ma cię u nas od trzech dni, więc się martwimy, a chłopaki chcą po ciebie przyjść. 
- Miło z ich strony.
- To nie czas na żarty! Zrobiliby to już teraz gdyby nie to, że powiedziałem, że idę zbadać teren.
- Ojjj co na to Zayn? On nie będzie zadowolony. Obawiam się, że bez walki mnie nie puści. Zayn!!
- Jestem - powiedział wchodząc do pokoju.
- Po co ty go wołałaś? - szepnął mi do ucha Niall.
- Zaufaj mi - odszepnęłam. - No więc mamy problem. Niall przynosi wieści od chłopaków i okazało się, że planują mnie odbić.
Na to Zayn wybuchł śmiechem.
- Nie oddam cię za żadne skarby świata!
- Wiem i właśnie w tym problem! Nie chcę, aby komukolwiek stała się krzywda.
- Hmm...w takim razie trzeba by ich jakoś powiadomić, że nic ci nie jest. Może napiszesz list, a Miall go im dostarczy?
- Niall - syknął mój przyjaciel.
- Co za różnica? Cass pod poduszką masz kluczyk do szuflady. Otwórz ją. Wśrodku znajdziesz kartki i coś do pisania.
- No dobra dajcie mi pięć minut.

* perspektywa Zayna * 
Zaczęła szybko pisać. Trochę nakreśliła, ale potem przepisała już na drugą kartkę, na czysto.
- Zaczekaj pójdę pogrzebię w szafkach,może znajdę kopertę.
- Okej.
- Niall pójdziesz ze mną?
- Eee okej.
Wyszliśmy z pokoju. Kiedy zamknąłem za nami drzwi, zwróciłem się do blondyna.
- Dzięki, że nas uprzedziłeś. Całkiem równy z ciebie gość. Zanim cię poznałem sądziłem, że wszyscy z waszego gangu są lalusiami.
- Nie ma za co. Ja o tobie też nieco zmieniłem zdanie, kiedy zobaczyłem jak dbasz o Cassidy.
- Chciałbym, żeby ona też zmieniła o mnie zdanie. Nie jestem już taki jak wtedy. Przemyślałem błędy, już  więcej ich nie popełnię. Nawet nie wiem czy zdaży się ku temu okazja, bo ona nie chce, żebyśmy byli razem - rozmawiając szliśmy do drugieo pokoju.
- Naprawdę tak ci powiedziała? 
- No, a co w tym dziwnego? Skrzywdziłem ją i siebie.
- Może nie powinienem tego mówić, ale to dla jej dobra. Ona cię nadal kocha. Prawie co noc przychodziła do mnie się wypłakać w ramię i jestem pewien, że chce do ciebie wrócić tylko duma jej nie pozwala. Przemyśl to. Przyda jej się ktoś taki.
- Przecież ma ciebie.
- Tak kocham ją i ona kocha mnie, ale jako rodzeństwo. Chciałbym zawsze być przy niej i jeśli będzie mnie o to prosiła to bedę, ale nie potrafiłbym znieść faktu, że mógłbym jej pomóc odzyskać bliską osobę, a ja tylko biernie się przyglądałem.
- Stary dzięki. Jesteś jej najlepszym przyjacielem. Teraz widzę, że słusznie postąpiłem pozwalając ci ją odwiedzać. O mam kopertę. Chodźmy, bo pewnie się zdziwi, że tak długo nas nie ma.
- Okej. 
Otworzyłem drzwi i podszedłem do dziewczyny podając jej kopertę. Wzięła ją ode mnie i szybko włożyła do niej list i podała Niall'owi.
- No pora na mnie! Jutro was odwiedzę jeśli oczywiście nie zrobi to kłopotów.
- Przychodź kiedy chcesz, drzwi są dla ciebie otwarte - pożegnałem go.
Kiedy spojrzałem na Cassidy miała mocno zdziwioną minę. W odpowiedzi uśmiechnąłem się i poszedłem do kuchni naparzyć herbaty.../20 komentarzy i dodajemy kolejny rozdział.

środa, 21 sierpnia 2013

Seven

*perspektywa Cassidy*
Idiota. Nienawidzę go. Co ja się oszukuję. Podobało mi się to. Tęskniłam za tym, cholernie! Ale przecież nie mogę mu o tym powiedzieć. Nie mogę tego okazać. Za dużo już powiedziałam, zdecydowanie. Usłyszałam trzask. Domyśliłam się, że to Zayn uderzył w moje drzwi.
- Cassidy! - krzyknął. Nie odpowiedziałam mu. Niech się pieprzy. Mam go dość. Teraz powinnam zająć się tym, jak stąd uciec. Nie będę tu siedziała całe życie. Wzięłam pierwszy lepszy przedmiot leżący na stole. Była to jakaś książka. Rzuciłam nią w okno. Huk był niesamowity. Okno rozpadło się na milion małych kawałeczków.
-Łatwo poszło. - powiedziałam dość głośno ocierając ręce z kurzu, gdyż książka była nieco zakurzona. Powoli podeszłam do okna, żeby nie zranić się szkłem leżącym na ciemno-brunatnej podłodze. Wyjrzałam przez okno, chłodne, jesienne powietrze otuliło moją twarz. Spojrzałam w dół.
-Cholera! - pomyślałam. Było wyżej niż to sobie wyobrażałam. Wcześniej najwyraźniej nie zwróciłam na to uwagi. No cóż, raz się żyje. Przerzuciłam nogi na drugą stronę okna. Do pokoju wyważając z siłą 3 herkulesów, ciężkie drewniane drzwi wparował Zayn. No pięknie. Akurat w tym momencie?
-Co ty robisz, oszalałaś?!
-Nie oszalałam, spieprzaj. - zeskoczyłam, jednocześnie upadając. Było zdecydowanie za wysoko. Zemdlałam.
*Perspektywa Louis'a*
Cassidy jest u tego skurwiela. Moja siostrzyczka, która jeszcze niedawno robiła w pieluchy. Co ona tam w ogóle robi?!
-Loueh? - Podszedł do mnie Harry.
-Co tam?
-Co Cass robi u Malika?
-Myślisz, że wiem? Masz mnie cholera za idiotę?! - wykrzyczałem.
-Spokojnie..
-Martwię się o nią Harry, naprawdę. Ona jest moją małą siostrzyczką.
-Lou, ona jest prawie dorosła. Poradzi sobie. - Poklepał mnie po ramieniu. Gdyby nie fakt, że muszę być twardy, jako dowódca, rozpłakałbym się jak małe dziecko. Po jakiejś chwili zwołałem chłopaków do salonu. Oznajmiłem, że w jakiś sposób trzeba będzie wyciągnąc Cass od Malika i reszty jego gangu.
-Czyli, czekamy jeszcze kilka dni i atakujemy, tak? - zapytał Liam.
-Tak. - potwierdziłem.
-Czemu nie możemy zaatakować już?! Ona siedzi tam dość długo! Chłopaki, ona nas potrzebuje. Musimy działać natychmiastowo!
-Spokojnie Niall. Przez tyle czasu nic jej nie zrobił, to teraz też nic jej nie zrobi. - uspokoił go Harry. - A teraz może najwyższy czas zająć się sobą, co? Ja idę odpocząć. Przerasta mnie to. - poszedłem do swojego pokoju.
*perspektywa Niall'a*
Ich serio porąbało?! Cass siedzi u tego skurwysyna, a oni nic nie chcą z tym zrobić? Na prawdę? Nie zostawię tego tak. Choćby miało mi coś być, zabiorę ją do domu, tutaj, do mnie. Tak dawno nie miałem możliwości pogadania z nią, przytulenia jej. A ten idiota może zrobić z nią wszystko. Nawet strach myśleć, że może położyć na niej te swoje obrzydliwe łapy. Włożyłem nóż do kieszeni i wyszedłem z domu. Przeszedłem parę przecznic po czym skręciłem w lewo. Teraz musiałem być ostrożny, bo wkroczyłem na teren wroga. Na szczęście obyło się bez nieprzyjemnych niespodzianek i po chwili znajdowałem się już przy domu wroga. O kurwa czy to...Nieee! To co zobaczyłem odebrało mi oddech. Na trawie, tuż przy ścianie leżała moja Cassidy. Podbiegłem do niej. Potrząsnąłem jej ramieniem.
- Cassidy! - nie reagowała.
Uklęknąłem obok niej, próbując ocenić czy jeszcze żyje.
- Odejdź od niej! - ktoś warknął. - Ona jest moja.
Uniosłem głowę i zobaczyłem tego sukinsyna Malika.
- Co jej zrobiłeś?! Chciałeś ją zabić?!
- Umrze jeśli się nie odsuniesz i nie pozwolisz mi pomóc! - wycedził przez zęby. - Może mi pomożesz? - spytał chłodno.
Dopiero teraz otrząsnąłem się z szoku szybko wziąłem Cass za nogi, Malik trzymał ją już za ręce. W sumie to poradziłbym sobie z nią sam, ale dopóki byłem na terenie wroga wolałem nie stwarzać problemów. Wnieśliśmy Cass po schodach i po czym położyliśmy na łóżku w jednym z pokoi.
- Idę do kuchni po apteczkę, pilnuj Cassidy - rzekł zimnym tonem Malik.
Spojrzałem na Cass. Samotna łza mimo woli spłynęła po moim policzku.
- Co on ci zrobił skarbie?
Wiedziałem, że nie otrzymam odpowiedzi, ale i tak patrzyłem się na nią wyczekująco. W tym czasie przyszedł Malik i podstawił Cass pod nos coś co mocno pachniało. Zakasłała i zamrugała oczami. Więc żyła!
- Niall? Czy ja jestem w niebie?
- Hahaha tak łatwo cię nie oddam - uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. - Przyszedłem cię odwiedzić, nie cieszysz się?
- Nawet nie wiesz jak bardzo! - to mówiąc uścisnęła mnie mocno.
* perspektywa Zayna *
"Nawet nie wiesz jak bardzo!" żygam tęczą i sram ciastkami. Nienawidzę go. Zjawia się po kilku dniach, a ona rzuca mu się w ramiona. To jest jakieś chore! Tak bardzo się o nią starałem, a ona tego nie doceniała i mnie nienawidziła. Chciałbym to wszystko naprawić, móc znów być z nią, ale ona była nieugięta. Może to właśnie sprawiało, że tak desperacko jej pragnąłem.
- Zayn, czy mógłbyś zostawić nas chwilę samych? - zapytała słodkim głosem.
Byłem zielony z zazdrości, ale nie potrafiłem jej odmówić. Wyszedłem posłusznie z pokoju posyłając nienawistne spojrzenie blondynowi.
* perspektywa Cassidy *
- Niall co się stało? Jak ty się tu dostałeś? Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę! Tęskinłam!
- Spokojnie. Nie wiem dokładnie co się stało przed moim przybyciem, podejrzewam, że ten chłopak wypchnął cię przez okno. W każdym bądź razie znalazłem cię nieprzytomną na trawie przed jego domem, potem cię tu wnieśliśmy, a on dał ci coś do powąchania i się ocknęłaś, no a później to już wiesz.
- Zayn? Nie on by mnie nie wypchnął - bo mnie kocha. - Już sobie przypominam, chciałam uciec i wyskoczyłam, Zayn chciał mnie powstrzymać, ale...
- Już dobrze. Nie martw się, najważniejsze, że nic się nie stało. Domyślam się, że mocno gruchnęłaś głową o ziemię. Chodź, pojedziemy do szpitala sprawdzić czy wszystko w porządku!
- Niall jest ok. Obiecuję, że jak coś się będzie działo to powiem Zaynowi, on też wie gdzie jest szpital.
- Ale jak to? Nie idziesz ze mną?
- Po pierwsze to po takim upadku powinnam teraz odpoczywać, a do mojego domu jest kawał drogi, a po drugie Zayn...on mnie nie puści, ALE nie martw się. Pogadam z nim i być może pozwoli ci mnie odwiedzać, może tego po nim nie widać, ale Zayn to dobry człowiek.
- Ale Cass...
W tym momencie do pokoju wszedł Zayn.
- Koniec wizyty - syknął w stronę Nialla.
Podeszłam do Zayna i szepnęłam mu parę słów, po czym skinął głową i zwrócił się do Nialla:
- Możesz przyjść jutro jeśli będziesz chciał odwiedzić Cass, a jak nakryje cię któryś z moich ludzi powiedz, że rządasz widzenia ze mną. Nie mają prawa ci odmówić. Do jutra.
Podali sobie ręce, a ja odprowadziłam Nialla do drzwi. Przytuliliśmy się na pożegnanie, a on szepnnął mi do ucha:
- Co mu powiedziałaś?
W odpowiedzi mrugnęłam tylko porozumiewawczo i poprosiłam, aby wpadł jutro. Zamknęłam drzwi za Niallem i wróciłam do pokoju gdzie pozostał Zayn.
- Jesteś strasznie zazdrosny, wiesz? - rzuciłam od progu i zaśmiałam się cicho. - Niall to tylko przyjaciel, nie masz się czego obawiać - dodałam już całkiem poważnie. - I wiesz co? Nie wierzę, że to mówię, ale słodko wyglądasz jak się złościsz.
Chłopak podszedł do mnie i objął mnie w talii. Szybko go od siebie odsunęłam.
- Ale mieliśmy pozostać przyjaciółmi, pamiętaj o tym - dorzuciłam.
- No tak, ale Nialla przytulałaś!
- Ehhh...jak małe dziecko.
Przytuliłam się do mulata. Pewnie zastanawiacie się co spowodowało we mnie takie zmiany? Otóż obietnica. Obiecałam Zaynowi, że jeżeli pozwoli Niallowi mnie odwiedzać, to będę traktowała go na równi z moim przyjacielem. Uważałam to za najlepszy sposób. Po pierwsze Niall mógł mnie bezpiecznie odwiedzać. Po drugie Zayn nie ośmieli się mnie dotknąć, bo pomimo, że postrzegany jako zły nigdy nie złamał danego słowa, a po trzecie tak chyba będzie najlepsze rozwiązanie, bo nie chcę znów być jego dziewczyną, ale nie chcę go też stracić - przyjacielskie stosunki były więc najlepszym rozwiązaniem. Gdyby nie to, że nie mogę się stąd ruszyć byłabym zdecydowanie na pozycji zwyciężczyni.

środa, 14 sierpnia 2013

Six

Na wstępie chciałyśmy wyjaśnić pewną sprawę. Niestety nie mogłyśmy napisać dla was rozdziału za co baaardzo przepraszamy, siła wyższa. Mamy nadzieję, że nie jesteście na nas złe i życzymy miłego czytania.
~ Adminki xx
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
* następnego dnia *
Kiedy się obudziłam było już jasno. Spojrzałam na zegarek, była 8.37. Usiadłam na łóżku i się przeciągnęłam. Przetarłam leniwie oczy i poszłam do kuchni zrobić sobie coś do picia. Nastawiłam w czajniku wodę. Zdawało mi się, że Zayna nie było w domu. Aby się upewnić zawołałam nieśmiało:
- Zayn? - nikt nie odpowiedział. - Zayn! - zawołałam głośniej, ale i tym razem nikt nie odpowiedział, więc stwierdziłam, że gdzieś poszedł.
Wyjęłam z szafki kubek, opakowanie z kawą i cukierniczkę. Wsypałam po dwie łyżeczki cukru i kawy, zalałam wrzątkiem. Tak jak codziennie, tylko wtedy byłam u siebie w domu, a teraz jestem u Malika. Wzięłam kawę do swojego obecnego pokoju i usiadłam na rogu łóżka, przyzwyczaiłam się już do tego pomieszczenia. Powoli sączyłam napój rozmyślając po co ja tu jestem, skoro miałam już tyle okazji do ucieczki. Może bałam się, że Zayn mnie nakryje? A może wcale nie chciałam uciekać? Odstawiłam kubek na  szafkę nocną i poszłam do drugiej sypialni, gdzie Malik przeniósł się od mojego przybycia. Byłam pewna, że nie ma go w domu dopóki nie zobaczyłam go śpiącego w swoim łóżku.


Kto by pomyślał, że taki bandzior za dnia wygląda tak niewinnie w nocy i jeszcze ten misiek, który już zupełnie odbierał mu groźny wygląd. I pomyśleć, że ludzie tak bardzo się go boją... Usiadłam na łóżku plecami do niego. Po chwili ciszy zaczęłam gadać do siebie jak to mam już w zwyczaju.
- No wiesz...nie wydajesz mi się taki zły i paskudny za jakiego ma cię większość osób, które znam. Może i są ludzie, którzy są po prostu sobą zawsze się śmieją i dzięki temu każdy ich lubi. Ale ja uważam, że tacy ludzie są nudni skoro wiesz o nich wszystko to o czym z nimi gadać? Zdecydowanie wolę ludzi tajemniczych, takich o których możesz dowiedzieć się rzeczy najbardziej zatajonych, które staną się wspólną tajemnicą. Może i jestem dla ciebie szorstka, ale tak naprawdę to nigdy nie przestałam cię kochać. Po prostu nie wiem czy to dobry pomysł, żeby ci o tym powiedzieć. Oczywiście zelżyłoby mi, bo nawet nie wiesz jakie to trudne być obojętną dla ważnej dla ciebie osoby. W sumie to cieszę się, że wtedy coś mnie naszło, aby wejść na wasz teren, a ty mnie nakryłeś. Teraz przynajmniej się wygadałam z tego co mi na sercu leży. Nie mam pojęcia czy to lepiej, że śpisz czy jakbyś nie spał, ale przynajmniej miałam wrażenie, że ktoś mnie słucha.
- Słuchałem cię.
Wzdrygnęłam się. On NIE SPAŁ.
- Kiedy się obudziłeś? - chciałam wiedzieć czy jeszcze da się odratować sytuację, czy już wszystko stracone.
- Kiedy usiadłaś na łóżku.
No tak, a teraz niezręczna chwila ciszy. Nie wiem czy chciałam, żeby tak wcześnie się o tym dowiedział. Być może lepiej było zwlekać jeszcze parę dni, ale co się stało to się nie odstanie.

* perspektywa Zayna *
Odwróciła się do mnie twarzą. Uśmiechnąłem się do niej.
- Proszę, ten misiek jest dla ciebie. Chciałem ci zrobić niespodziankę - wręczyłem jej pluszaka próbując pocałować w policzek.
Przyjęła prezent jednocześnie uchylając się od mojego pocałunku.
- Naprawdę dziękuję, nie musiałeś - to mówiąc wyszła z pokoju z misiem na rękach.
Wstałem z łóżka, chciałem ją dogonić, lecz zamknęła mi przed nosem drzwi do jej pokoju to na klucz.

* perspektywa Cassidy *
I co ja mam teraz zrobić? Na razie siedzę tu zamknięta, okej. Uchronię się chociaż przez te parę godzin przed konsekwencjami mych słów, a potem...no właśnie. Co potem? Bedę udawać głupią i wmawiać mu, że to nie było prawdą? A może wręcz przeciwnie, powinnam potwierdzić swoje słowa i dać mu satysfakcję z tego, że wygrał? Nie wiem, to wszystko mnie przerasta.
- Co ma być to będzie - to mówiąc położyłam się na niezaścielonym łóżku. 
Co chwila przekręcałam się z boku na bok. Powinnam się cieszyć, że w końcu udało mi się powiedzieć mu co tak naprawdę czuję, ale zrobiłam to w najnieodpowiedniejszym momencie. Po pierwsze miałam być wonec niego nieczuła, ale to było oszukiwanie samej siebie, a kłamstwo zawsze tylko naszkodzi. Po drugie miałam czekać na chłopaków z mojego gangu, ale nie przyszli oprócz jednego nieudanego razu. Po trzecie nie mogę spotkać reszty gangu Zayna, bo mogą zrobić ze mną prsktycnie wsystko, a jedyną oobą, która jest w stanie mnie przed nimi uchronić jest Zayn. Jedyny minu całej tej sytuacji to to, że Zayn jest miom byłym, z którym chiałam zerwać kontakt raz na zawsze. Czy całe moje życie musi składać się z takich pechowych zbiegów okoliczności?

* perspektywa Zayn'a *
- Cassidy otwieraj! Siedzisz tam już ponad godzinę.
- Yyy...nie mogę...b..bo jestem chwilowo zajęta...
- Dobrze jak skończysz to przyjdź pogadać albo zawołaj mnie to ja do cebie przyjdę.!
- Ok.
Była zła? Po tonie jej głosu nie można było niczego stwierdzić, a szkoda. Ehhh...gdybym mógł ją lepiej zrozumieć. Poszedłem do kuchni, nalałem sobie szklankę wody i wypiłem. Nagle poczułem silny ból głowy. Wziąłem proszek i po dwudziestu minutach mi przeszło. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a Cassidy nieśmiało się wychyliła.
- Cześć - zawołałem.
Wzdrygnęła się, chyba wolała mnie na razie nie spotykać już chciała z powrotem się zamknąć, ale zdążyłem złapać ją za nadgarstek. Zaczęła się szarpać, ale złapałem za drugi i przycisnąłem do ściany.
- Nie uciekaj! Proszę.
- Może bym uciekła gdybyś mnie puścił - odpowiedziała z nutką irytacji w głosie.
- Puszczę cię, ale najpierw obiecaj mi, że nie zamkniesz się znowu w pokoju.
Po chwili zastanowienia przystała na moją propozycję, więc puściłem jej ręce.
- Cassidy to prawda, to co mi wtedy powiedziałaś?
Spuściła głowę i zaczęła coś niezrozumiale mamrotać. Chwyciłem jej podbródek i delikatnie uniosłem.
- Nie jesteś zły?
- Nie...


- Aha.
- Wręcz przeciwnie, nawet nie wiesz jaką radość sprawiły mi twoje słowa!
- Nie zmienia to faktu, że wciąż Cię nienawidzę, rozumiesz?
- Przed chwilą mnie jeszcze kochałaś.
- Zayn, zrozum to, że kocham Cię, ale jednocześnie nie cierpię!
- Nie zrozumiem, przepraszam. - wpiłem swoje usta w jej. Szybko mnie odepchnęła.
- Jesteś idiotą! Nigdy nic nie będzie pomiędzy nami! Nigdy! - pobiegła do pokoju zatrzaskując drzwi.
- Cassidy! - uderzyłem pięścią w drzwi. Nie żałowałem, że ją pocałowałem, ale wiem, że zrobiłem coś wbrew jej woli. I to mnie boli.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Five

- Cały czas tu stałeś?
- Tak - spuścił głowę.
- Czemu się nade mną tak znęcasz?
- Bo cię kocham.

- A ja... - chciałam zaprzeczyć, ale nie umiałam. - To...nie tak...przepraszam.
Ominęłam go i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi. Spojrzałam w lustro. Miałam spuchnięte oczy od płaczu. Zayn zapukał.
- Nie wchodź, nie chcę widzieć twojego krzywego ryja, nie widzisz co zrobiłeś?
- Ale Cass proszę! Chcę ci pomóc.
- No właśnie tak pomagasz, że przez ciebie tylko cierpię. Nie chcę cię widzieć zrozumiano?
* perspektywa Zayna *
Czemu jest dla mnie taka wredna? Ja chcę jej dobra. Ona chyba chce mnie opuścić, ale ja bez niej nie wytrzymam. Zawróciła mi w głowie i nie chcę jej opuszczać. Chcę, żeby została moją panią Malik, żeby co weekend jeździć gdzieś wspólnie z naszymi dziećmi i być razem do końca życia.
- Cassidy proszę cię! Wyjdź!
Drzwi się otworzyły. Przede mną stanęła Cass.
- Jestem! Zadowolony?!
- Nie bądź zła!
- Jak mam nie być zła? Zresztą ty tego nie zrozumiesz! Co innego Niall!
- Że co proszę?
- Raczej kto...Niall to mój najlepszy przyjaciel i on mnie rozumie.
- To gdzie on teraz jest?
No właśnie, gdzie?
- Szuka mnie - odpowiedziałam z przekonaniem.
- Ale nie znajdzie.
- Nawet tak nie mów!
- Ja ci chcę tylko uświadomić, że życie to nie bajka!
* perspektywa Cassidy *
- Bardzo dobrze ci to wyszło! - powiedziałam obrażona i poszłam do mojego pokoju.
Położyłam się na łóżku. Nie myślałam o niczym, po prostu leżałam. Chłopak zapukał. Nie chciało mi się odpowiadać, więc dopiero kiedy wychylił głowę zza progu i spytał czy może wejść odpowiedziałam lekkim skinieniem głowy. Niósł dwa kubki. Z obydwóch wydobywała się para. Usiadłam i wzięłam od niego jeden. Zaczęłam sączyć napój, który okazał się być herbatą. Siedzieliśmy tak w ciszy. W sumie to jak się nie odzywał ani nie ruszał to nawet odpowiadało mi jego towarzystwo. Jedyne czego się obawiałam to to, że zechce w końcu zrobić to o co mnie prosił od samego początku. Na szczęście po prostu siedział obok też pijąc herbatę. Piliśmy tak, aż w końcu napój się skończył, a wtedy mulat wziął ode mnie pusty kubek i odniósł do kuchni. Znowu przyszedł i patrzył się na mnie.
- Jesteś głodna? - zapytał w końcu.
- Nawet bardzo - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To ja pójdę ci coś zrobić.
* perspektywa Zayna *
Cholera szafki i lodówka były prawie całkiem puste. Otworzyłem groszek z puszki i wysypałem na talerz. Dołożyłem dwie parówki i wsadziłem na dwie minuty do mikrofalówki. Kiedy jedzenie było gotowe wziąłem jeszcze dwie kromki chleba i sztućce i zaniosłem do pokoju dziewczynie.
- No może luksusu nie ma, ale zawsze coś. Ja idę do sklepu po coś do żarcie, a ty jedz. Smacznego.
* perspektywa Cassidy *
To mówiąc wyszedł z domu. Pomimo wielkiego głodu postanowiłam, że najpierw do kogoś zadzwonię. Przeszłam do drugiego pokoju i wykręciłam numer na telefonie domowym.
- Hej Niall!
- Cassidy! Nic ci nie jest? Czemu u niego siedzisz? Mogę cię odwiedzić, a potem stamtąd zabrać? Tęsknię!
- Niall spokojnie, powoli. Nic mi nie jest, traktuje mnie dobrze. W tej chwili poszedł do sklepu i mogłam do ciebie zadzwonić. Nie możesz mnie odwiedzić, to zbyt ryzykowne, a jestem tu, bo mnie nakrył jak łaziłam po ich terenie. Ja też tęsknię, kochany muszę już kończyć, bo Zayn zaraz wraca. Nie dzwoń. Obiecuję, że jak będzie tylko możliwość to się z tobą skontaktuję. Uściskaj ode mnie Tommo i resztę. Buźka. Pa.
Wróciłam do mojego pokoju i zajęłam się posiłkiem. Byłam taka głodna, że wcięłam wszystko z szybkością Nialla, a potem rozbolał mnie brzuch. Położyłam się na łóżku, na lewym boku i zasnęłam.

piątek, 2 sierpnia 2013

Four

Wrzuciłem wszystkie papiery z powrotem do szafki i poszedłem do łazienki umyć zęby. Ponieważ Cass spała postanowiłem napisać jej na kartce, że wychodzę, ale nie na długo, żeby nie próbowała ucieczki. "Cholera co z tymi oknami?" Może lepiej ją obudzić i wziąć ze sobą? Tak wezmę, przynajmniej nie ucieknie. Już miałem ją budzić kiedy obleciały mnie wątpliwości. Teraz jest tylko moja, a co jeśli kiedy chłopaki się o niej dowiedzą. Mogą chcieć ją dla siebie. Albo jak podwinie się pod pistolet? Dupa. Zostaje w domu. To mówiąc położyłem kartkę na szafce nocnej, wsadziłem pistolet do kieszeni i wyszedłem z domu. Z chłopakami spotkaliśmy się pod bazą i przedstawiłem im kogo mam zamiar załatwić dzisiaj. Podzieliliśmy się na dwie trzyosobowe grupy i zaczęliśmy szukać. Ja byłem z teamie z Maxem i Nathanem.
- No to jakie sprawy cię tak zablokowały Zayn? - spytał podejrzliwie Nathan.
- To nie twoja sprawa - warknąłem.
Więcej już się nie odzywaliśmy. Po krótkiej wędrówce dotarliśmy do kasyna. Przy ruletce stał Kieran.
- No to teraz się zabawimy! - rzekł  Nathan.
Wdaliśmy się w krótką bójkę po czym wyprowadziliśmy Johnsona z budynku. Max zadzwonił do reszty informując, że udało nam się  złapać "ptaszka". Kiedy byliśmy już w kompletnym składzie. Poszliśmy nad rzekę. Postanowiliśmy zająć się tym dupkiem raz na zawsze. Tom i Siva przytrzymali go, a ja przestawiłem pistolet, a chłopaki odeszli na bezpieczną odległość. W tej chwili przypomniała mi się Cassidy. Co jeśli uciekła albo się okalecza albo co gorsza popełniła samobójstwo. Chciałem jak najszybciej załatwić tą sprawę jak najszybciej aby móc już spowrotem być z dziewczyną. Tak szybko, że spudłowałem, a Kieran uciekł. Chłopaki próbowali go jeszcze gonić, ale skurczybyk był za szybki. A ja stałem. W całkowitym szoku. To był mój pierwszy raz. Zawsze byłem królem spluwy. Nikt mi nie dorównywał w celności i szybkości.

* perspektywa Cassidy *
To wspaniała okazja, żeby uciec od tego idioty. Już dłużej bym z nim nie wytrzymała, w jego domu, z tymi zapachami przypominającymi nasz związek. Z nudów postanowiłam obejrzeć cały dom. Kiedy przeszłam do pokoju, w którym spał Zayn zobaczyłam telefon stacjonarny. To jest to! Zadzwonię po chłopców i po mnie przyjdą! Wykręciłam telefon do Louisa i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po dwóch sygnałach brat odebrał.
- Halo?
- Louis! To ja Cass!
- Kochanie gdzie jesteś? Już długo nie wracasz, martwimy się o ciebie!
- Lou jestem na Manverst Street 16. Przyjdź z chłopcami.
- Już idę, nie ruszaj się stamtąd.
- Nie mam zamiaru.
Rozłączyłam się. A więc mulat nie miał racji! Chłopcy się mną przejęli.

* perspektywa Louisa *
- Chłopaki nie jest dobrze. Cass jest na Manverst Street, ulicy wroga. Musimy po nią szybko pójść!

13...14...15...O! 16! Jesteśmy!

* perspektywa Cassidy *
- Patrzcie w górę!
- Hej Cass! Co ty tam robisz? Nic ci nie jest?!
- Wszystko ok!
Przelazłam przez okno i już schodziłam po cegłach nieotynkowanego budynku kiedy w oddali zobaczyłam Zayna.
- Chłopaki uciekajcie! ON tu idzie!!
Szybko wspięłam się z powrotem i przelazłam przez okno.
- Cześć skarbie! Już do ciebie idę! - zawołał do mnie.
- Hej!
Chłopaki na szczęście zdążyli schować się w krzakach. Tylko było widać kosmyk włosów Niall'a, ale na szczęście Zayn nic nie zauważył. Patrzyłam przez okno i widziałam jak chłopaki szybko uciekają. Czułam, że moje miejsce jest wśród nich, a nie tu. Z zamyślenia wyrwał mnie Zayn, który zaszedł mnie od tyłu i objął w tali.
* perspektywa Nialla *
"Cześć skarbie"?! Co to ma znaczyć? Czy on jej coś zrobił? Przecież ona go nienawidzi...sama mi opowiadała. To był nasz sekret. Cassidy nigdy nie rzuca słów na wiatr. Co się tam wydarzyło?! Muszę jej pomóc! Tylko jak?

* perspektywa Cassidy *
- Jak się miewa moja mała księżniczka?
Wyrwałam się z jego uścisku.
- Czy tobie już kompletnie odbiło?!
- Przepraszam, ale lubię twój dotyk, to mi było potrzebne na poprawę humoru.
- To znajdź sobie inną rozrywkę męska dziwko!
Odwróciłam się na pięcie, przeszłam parę kroków i trzasnęłam drzwiami od mojego aktualnego pokoju. To był chyba mój jedyny azyl na dzień dzisiejszy. Z płaczem osunęłam się na ziemię.


Nie mogłam. Nie umiałam tak dłużej. To było straszne być tak blisko, a zarazem daleko od ukochanej osoby. Teraz już wiedziałam, że ani na sekundę nie przestałam go kochać. Zayn zapukał. Nie otworzyłam. Chciałam być sama. Bez nikogo. Płakałam tak długo, dopóki nie zabrakło mi łez. Cass weź się w garść. Rękawem za dużej bluzki, którą pożyczyłam od Zayna otarłam mokre policzki. Przysunęłam do mnie moją torebkę, którą rzuciłam wcześniej na ziemię i wyjęłam paczkę chusteczek. Wydmuchałam nosa, a zużyte chustki odrzuciłam na bok. Uśmiechnęłam się. Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się Malik...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Three

* perspektywa Cassidy *
Postanowiłam jak najszybciej stamtąd uciec i wrócić do domu. Uwolnić się od tego pieprzniętego zboczeńca! Zebrałam moje rzeczy, które zostawiłam w domu Malika. Była to jedynie torba w której nie było w sumie nic, prócz paczki chusteczek i jakiś gum do żucia. Zarzucając torbę na ramię, podeszłam do okna i mocno złapałam uchwyt okna. Szarpnęłam klamkę i energicznie otworzyłam okno.  Usiadłam na parapecie przekładając najpierw prawą, potem lewą nogę. Wzrokiem sprawdziłam czy jest na tyle bezpiecznie, żebym mogła zeskoczyć. Nie było wysoko. Opuściłam się delikatnie, nadal trzymając się rękami parapetu. Rozejrzałam się po raz kolejny i zeskoczyłam. Wstając z ziemi zauważyłam jakąś postać stojącą przede mną. "Cholera!" - pomyślałam.
-Co Ty robisz, księżniczko? - zapytał mulat, szarpiąc mnie za nadgarstek.
-Puść mnie idioto. Co Ty sobie wyobrażasz?! I nie mów do mnie księżniczko, myślałam, że to sobie wyjaśniliśmy!
-Dokąd idziesz? - powiedział cały czas mnie trzymając.
-A to ważne? Nie jestem Twoją niewolnicą. Nie będziesz mnie trzymał w niewoli. - oburzona wyrwałam rękę z jego uścisku.
-A czy ja Cię trzymałem w niewoli? Mogłaś normalnie wyjść drzwiami..
-Wypuściłbyś mnie?
-Nie. Tak jak teraz, nie pozwolę Ci nigdzie iść.
-Czekaj, co Ty... - Nie zdołałam dokończyć, bo Malik złapał mnie za uda i przerzucił sobie przez ramie niosąc mnie do domu z którego wcześniej uciekłam. Szarpałam się i krzyczałam, żeby mnie puścił. Gdyby nie fakt, że jego dom postawiony był na niezłym odludzi, to ktoś by mnie usłyszał. Ulica niby dość znana, lecz mało kto tędy chodzi. Och tak, Malik postrach ulic. Czemu ludzie się go boją? Może i chodzi po ulicach z pistoletem w kieszeni. Ale prócz tego, to nie jest taki straszny.
A może po prostu ja się go nie boję? Nie wiem.
Zaniósł mnie do domu i postawił koło kanapy, która stała prawie na wprost od drzwi wejściowych. Poszedł zamknąć drzwi, rzucając mi spojrzenie typu 'Nie próbuj uciekać, inaczej Cię zabiję'.


-Chłopcy i tak mnie znajdą. - rzuciłam z pogardą.
-Myślisz, że Cię szukają? Jesteś dla nich gówno warta. Bezwartościowa suka.
-Jestem im potrzebna. Gówno wiesz. Nie znasz się. Jestem pewna, że już mnie szukają. Znajdą mnie i będzie po Tobie.
-Cass, serio myślisz, że mnie przestraszysz? Nie boję się tych śmiesznych chłopaczków.
-Nie nazywaj ich tak!
-Ojej, czyżby Cassidy się zdenerwowała? - ledwo powstrzymałam się od podarowania mu soczystego uderzenia w policzek. Z jednej strony miałam nadzieję, że chłopcy już mnie szukają. Ale słowa Zayn'a zmieniły mój tok myślenia.. Nie wiedziałam co mam myśleć.
-Kiedy będę mogła wrócić do domu?
-Hahaha, twierdzisz, że Cię wypuszczę? Ooo nie, księżniczko. Teraz będziesz moją niewolnicą. Idź weź prysznic, żeby się rozluźnić, a ja jakoś wzmocnie okna, żeby nie przyszło Ci do głowy znowu uciec. - posłuchałam go, żeby nie robić większych problemów i poszłam w stronę łazienki. - ręcznik masz w szafce pod zlewem - krzyknął. Weszłam do łazienki. Ściany były bardzo obskurne. Nie dbał o nią za bardzo. W porównaniu do reszty domu, był to koszmar. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, złapałam słuchawkę prysznicową i odkręciłam wodę. Była gorąca. Kropelki wody spływały po moim ciele. Wzięłam żel pod prysznic Zayn'a i wtarłam w swoje ciało. Zapach żelu przypominał mi zapach ciała Malika. Lubił ten żel. Zawsze kupował taki sam. Ten zapach przypominał mi o każdej chwili spędzonej z nim. O każdym zbliżeniu. Tęskniłam za tym. Chwila, Cass. Co? Wcale nie. Nie tęskniłam. Ocknęłam się momentalnie, bo Malik uderzył w drzwi.
-Nie utop się tam księżniczko!
-Nie mów tak na mnie, idioto.
-Ostra jesteś, mrr.
-Przestań, cholera!
-Pomóc Ci tam? - złapał za klamkę.
-Zayn, idź sobie! Dam radę, okej?!
-Jak sobie życzysz! - usłyszałam kroki, które powoli cichły. Spłukałam z siebie płyn, wyszłam spod prysznica i wytarłam się. Założyłam na siebie jakąś jego koszulkę i wyszłam z łazienki. Powędrowałam do pomieszczenia które aktualnie było 'moim pokojem'. Usiadłam na łóżku i upewniłam się, że nikogo nie ma w pokoju, ani w jego okolicach. Po raz kolejny wyciągnęłam coś, co nazwałam pamiętnikiem Zayn'a. Otworzyłam. Przeczytałam kilka słów, wspomnienia wróciły. Łzy napłynęły mi do oczu, odłożyłam pamiętnik, nie potrafiłam dalej go czytać. Cass, bądź twarda. Położyłam głowę na poduszce. Zasnęłam.
*Perspektywa Zayn'a*
-Hej, Cass.. - powiedziałem wchodząc do pokoju w którym była. Spała, ech. Postanowiłem, że pójdę zrobić coś do jedzenia, bo nie potrafię tak funkcjonować bez jedzenia. Poszedłem do kuchni i otworzyłem ją. Była prawie pusta. Wyciągnąłem jakąś puszkę z fasolką, wlałem do miski i włożyłem do mikrofalówki. Po jakiś 5 minutach była gotowa. Usiadłem przy stole i wziąłem łyżkę z jedzeniem do ust. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon. "Max? Czego on chce?" - pomyślałem.
-Zayn, halo? - powiedział Max.
-Co jest stary?
-Gdzie jesteś? Od paru dni nie ma Cię w bazie. A mieszkasz zaledwie dwa domy od bazy. Martwimy ssię, co jest?
-Max, gadasz jak moja matka, haha, wyluzuj. Musiałem odpocząć. Jestem w domu, aktualnie jem. - Nathan wyrwał telefon Max'owi.
-Stary, cholera, co Ty robisz? Od dawna nie byliśmy na żadnej akcji, co Ty wyrabiasz?!
-Nathan, spokojnie. Mam wszystko zaplanowane. Zaatakujemy, kiedy będziemy w pełni gotowi, rozumiesz?
-Coś jest z Tobą nie tak, nigdy taki nie byłeś, zawsze działaliśmy spontanicznie. Co się stało?
-Mam parę spraw do zrobienia w domu.
-Malik kura domowa?
-Zamknij się.
-Ja tylko mówię. - rozłączyłem się. Faktycznie, musiałem zacząć coś robić, dawno nie było żadnej akcji. Poszedłem do piwnicy zostawiając niedojedzoną fasolkę na stole. Otworzyłem jedną z szafek i przejrzałem wszystkie kartki leżące na półce. "Następny cel? Do dupy z taką robotą, przez tą dziewczynę nie potrafię się skupić." Wziąłem pierwszą lepszą kartkę. To było to, czego szukałem. Kieran Johnson. Miałem z nim rachunki do wyrównania.